czwartek, 23 lutego 2012

Herold Bohemian Wheat Lager

Pierwsza pisemna wzmianka o browarze z miasta Březnice pojawia się już w 1506 roku. Od lat stosowano tam tradycyjne metody warzenia, nie wdrażając tym samym technologii HGB. Nic więc dziwnego, że piwo to smakuje wybornie. Własne składniki, woda ze studni, zamiłowanie do tradycji i wiekowe doświadczenie dają niesamowity rezultat. I choć jest to jeden z mniejszych browarów czeskich, aż 50% linii produkcyjnej przeznaczana jest dla zagranicznych sąsiadów. Ponadto produkty z browaru Herold zdobywają mnóstwo nagród w konkursach degustacji. Co ciekawe - podczas wizyty w browarze można nie tylko rozkoszować się ambrozją, lecz także zwiedzać zabytkowy budynek - Barokową budowlę browaru oraz słodownię z 1722 roku. Fasadę zamkowego browaru zdobią rzeźby świętego Jana chrzciciela oraz świętego Józefa.


Teraz może jednak coś o samym piwie oraz jego parametrach. Wyżej zaprezentowałem zdjęcie. Na zamieszczonym obrazku piwo nie jest jeszcze tak mętne, jak było po finalnym przelaniu. Na dnie, jak na pszeniczniaka przystało, jest drożdżowy osad.

 Zapach: Świeży, delikatny, wyczuwalne winne aromaty, goździki oraz drożdże. Zapach jest bardzo przyjemny i naprawdę subtelny. Delikatnie roznosi się wokół piwa tworząc przyzwoitą aurę. Gdzieniegdzie w tle poniewiera się niewielka chlebowość. W skrócie - jest w porządku.
Kolor: Zanim jeszcze przelałem piwo kompletnie do szklanki, piwo miało lekko słomkową poświatę. Było bardzo jasne, w odcieniach zbożowych. Po przelaniu całego trunku do szklanki, można było dostrzec lekko pomarańczowe zabarwienie, wpadające nieco w odcienie miodu z cytryną. Można nawet powiedzieć, że kolorystycznie jest to napój musztardowo - miodowy.
Piana: Bez zarzutu. Przy przelewaniu piwo mocno się pieni, a piana jest całkiem sztywna, czapowata. Biały puch tworzy się na sam koniec i pręży ponad brzegi kielicha. Po paru minutach ustępuje, zostawiając biały kożuch, który stroi grzbiet.
Smak: Tutaj już można długo opowiadać. Jest to bowiem (moim skromnym zdaniem) melodia. Podczas pierwszych prób wychwycenia smaków ewidentnie czuć goździkowe nuty charakterystyczne dla wielu piw niemieckich. Pierwsze moje skojarzenie - jak gdybym pił Lindenbrau Weizen. Delikatne, a zarazem treściwe. Nie jestem pewien, ale mam nawet wrażenie, jak gdyby była to czeska "dwunastka". Na tle goździków występuje także symfonia bananów, toffi, drożdży oraz niewielka kwaskowość.
Opakowanie: Niewiele mogę rzec. Etykieta nie rzuca się w oczy, jest trochę w nowoczesnym stylu. Coś a 'la "zamerykanizowane" piwo czeskie. Jak gdyby browar chciał gonić za trendem na wszystko, co amerykańskie. Kontretykieta zawiera opisy w czterech językach, choć nigdzie nie jest napisana zawartość ekstraktu. Kapsel niededykowany, więc to kolejny ból. Butelka zwrotna - jak na Czechy przystało, recykling pełną parą. Opakowanie nie urzeka, a nawet sprawia mylne wrażenie. Długo zwlekałem z próbą tego piwa.
Parametry: Alkohol 5.0%, zawartość ekstraktu - brak danych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz