czwartek, 29 marca 2012

Wiosną zakwitają nowości

Wielu już zapewne spotkało się z piwami takimi jak Lwówek Wrocławski, Lwówek Belg, Krakowiak, Altbier Jabłonowo. To jednak i tak nic. Do naszych spiżarni wkrótce zawitają nowe piwa. Między innymi Krakowiak malinowo miodowy oraz Krakowiak miodowy. Nie mniej jednak prawdziwym hitem sezonu (najprawdopodobniej zostanie) ... {FAMFARY} Pinta. Projekt Pinta atakuje ponownie. Tym razem bronić będziemy się przed najazdem imperium. Piwo "Imperium atakuje 19,1°" pojawi się już wkrótce w sklepach jak i na blogu. Co ciekawe, etykietki nie będą już z Panią, nie będą ociekać kiczowatością (a szkoda), będą nieco bardziej... Nowoczesne. No cóż, nie powinno się oceniać książki po okładce, a Pinta nie prosperuje od wieków, toteż nawiązywanie do jakichkolwiek "tradycji" mogłoby być odbierane jako marketingowy bojkot. Premiera tego piwa odbędzie się w sobotę 31 marca 2012. Ze strony browaru Pinta przeczytać możemy:

To gigant w stylu Imperial India Pale Ale. Tego nikt jeszcze w Polsce nie zrobił ! Maksymalna dawka chmielu na etapie gotowania, wirowania i leżakowania.

Brzmi fantastycznie! Dodatkowym prezentem, który przyniesie nam króliczek wielkanocny jest fakt, że Browar Pinta zacznie stosować "dedykowane kapsle", które można już obejrzeć w internecie. Są całkiem przyzwoite i z pewnością zasilą niejedną kolekcję.

Wkrótce także znów ruszę z recenzjami, na widelcu niebawem Jabłonowo Altbier. Niestety wiosenna grypa oraz zatkany nos wstrzymują mnie z degustacją jakiegokolwiek piwa, stąd ten brak wpisów, za który wszystkich czytelników chciałbym bardzo przeprosić. Obiecuję poprawę. Z okazji nadciągających świąt chciałbym wszystkim Wam oraz Waszym rodzinom życzyć zdrowych i pogodnych świąt, smacznego jajka i dostatecznie mokrego dyngusa, oby ten czas był dla Was wszystkich jak najpogodniejszy. Życzę Wam także, by święta przebiegały w pokojowej atmosferze, a Piwoszkom i Piwoszom życzę jak najwięcej dobrego piwa. Wesołych świąt życzy Młody!

piątek, 23 marca 2012

Piwo Rześkie, Jasne Niepasteryzowane, Browar Kormoran

Warmia i Mazury to malownicza kraina, do której co roku zjeżdża się mnóstwo turystów w sezonie wiosennym i letnim. Niesamowite widoki, tysiące jezior, miejsce relaksu, przyjemnych wspomnień i niesamowicie spędzonych chwil. To właśnie w województwie warmińsko-mazurskim płynie rzeka Łyna, nad którą położone jest miasto Olsztyn. w XIX wieku Olsztyn słynął z dwóch fabryk maszyn (pierwszej - Karla Roenscha oraz drugiej - Spółki Beyer i Thiel). W 1914 roku funkcjonowały tam także aż 4 browary. W 1967 roku rozwinął się tam przemysł opon oraz przemysł drzewny, a olsztyński browar Kormoran funkcjonuje w dzisiejszych czasach. Wbrew pozorom, to miasto ma dużo więcej atrakcji, niż komukolwiek mogłoby się wydawać: Planetarium, Dom Gazety Olsztyńskiej, Galerie Sztuki, Teatry i wiele innych kulturowych atrakcji. Innymi słowy - jest co podziwiać, poza urokliwymi uliczkami i klimatyczną panoramą. W mieście tym jest także mnóstwo zabytkowych miejsc takich jak gotycki zamek kapituły warmińskiej czy nawet Pałac Archiprezbitera z II połowy XVIII wieku. Nic więc dziwnego, że skoro specjalna miejscowość, to i specjalne piwo. Nie zaskakuje fakt, że browar Kormoran zbiera liczne wyróżnienia oraz nagrody w konkursach. Wszystkim dobrze znana "Wiśnia w piwie" uzyskała wyróżnienie w kategorii Cherry Beer, uzyskując srebrny medal w konkursie European Beer Star 2004. W 2009 roku Browar Kormoran został wyróżniony także przez Euro-Partner tytułem Browaru Roku. Jest to zdecydowanie jeden z lepszych polskich browarów, odnoszący mnóstwo sukcesów. Dziś dzień chciałbym zaprezentować moje ulubione olsztyńskie piwo, jakim jest Rześkie. Choć dziś dzień będzie dużo lukru, będę mimo to surowy oraz obiektywny. Jak już wcześniej wspomniałem, to moje ulubione piwo z olsztyńskiej "stajni". Można powiedzieć, że Rześkie to taki młodszy brat "Świeżego z Mazur". Jak na zdjęciu zaprezentowano, piwo to ma bardzo ładny kolor i jest klarowne. Przyznam szczerze, że sam profil tego piwa jest zadowalający. Pianka, choć nie utrzymuje się do końca degustacji, trzyma się długo i jest kleista. Zdecydowanie najlepsza, z jaką dotychczas spotkałem się z piwami Kormorana. Zapach był naprawdę przyjemny. Nie odrzucał, nie zniechęcał, zadowalał, a wręcz zapraszał. Już od pierwszego łyku na podniebieniu gości dość delikatny i subtelny smak. Dodam nawet, że lekko zbożowy z naciskiem na słodowość. Wszystko zwieńczone jest niewielkim chlebowym posmakiem, który pozostaje na długi czas. Dla mnie bomba. Szczególnie polecam to piwo fanom delikatnych smaków. Bardzo stonowana ilość goryczki nie wykręca, ale jednocześnie podkreśla, że jest to najprawdziwsze piwo. Przez myśl jak strzała przeleciała mi myśl i z dozą prywatnej inwencji twórczej pozwolę sobie to piwo przemianować na "skondensowane orzeźwienie". Zdecydowanie ta nazwa pasowałaby tu idealnie. Piłem to piwo po raz wtóry i po raz wtóry nie poczułem się zawiedziony. Panie i Panowie, drodzy Czytelnicy - w knajpie, podczas pikniku, po obiedzie czy w ogródku, polecam gorąco na dni gdy nam gorąco Rześkie browaru Kormoran. Jest jednak pewien mankament - piwko to mogłoby mieć mniej alkoholu jak na taką zawartość ekstraktu. Są to tylko moje gdybania, ale sądzę, że mogłoby być dużo lepsze.

Zapach: Zbożowy, delikatny, a zarazem przyjemny. Wyczuwalna jest subtelna woń chmielu, choć przyznam szczerze, że nie przyciąga tak uwagi jak pierwszoplanowe zbożowe odczucia. Zapach sprawia wrażenie bardzo świeżego.
Kolor: Coś pomiędzy złotem, a kolorem zbóż. Odcień lekko miodowy, choć tak naprawdę ciężko mi określić. Gdyby określić "złoty środek" pomiędzy tymi trzema odcieniami, można by śmiało określić tym kolorem piwo Rześkie.
Piana: Sztywna i trwała, choć nie utrzymuje się długo. Wręcz przeciwnie - po upłynięciu niespełna dziesięciu minut, po białym puchu pozostały tylko ślady.
Smak: Bardzo przyjemny smak, który urzeka i zadowala. Gaszący pragnienie. W smaku wyczuwalna jest przede wszystkim nuta słodowa, którą dopełnia dosłownie szczypta chmielowych aromatów.
Opakowanie: Nie jest jakaś szałowa. Estetyczna i czytelna, charakterystyczna i pozwala w pewien sposób odróżnić Rześkie od Warmiaka i Świeżego, aczkolwiek nie jest także wyszukana. Co także mi się nie spodobało, to trochę niechlujnie naklejane etykietki, choć w porównaniu do piw z Zawiercia lub Ciechanowa, Rześkie nie pozostawia sobie wiele do życzenia.
Parametry: 5.6% Alkoholu, 11.0% Ekstraktu

czwartek, 22 marca 2012

Co oznacza termin "Zawiera słód jęczmienny"

Zapewne niektórym znana jest taka choroba jak celiakia. Jest to schorzenie osób uczulonych na "gluten". Związek ten występuje między innymi w słodzie jęczmiennym, stąd też niektórzy mają tę niedogodność, że piwa pić raczej nie powinni (pomimo, że zdarzają się piwa bezglutenowe, które są dopuszczone do spożycia przez osoby na gluten uczulone, zdarzają się ludzie, którzy wciąż spierają się, że nawet te piwa mimo to są szkodliwe. Tak naprawdę wypadałoby się z tym pytaniem skierować do specjalisty). Więc o co chodzi? Przede wszystkim polskie prawo skonstruowane jest tak, że wymaga od producentów, by Ci umieszczali informację o zastosowaniu środków alergicznych. Sformułowanie wszystkim dobrze znane - "Zawiera słód jęczmienny" - przekazuje informację alergikom, ale nie obliguje do uchylenia rąbka tajemnicy, co tak naprawdę zostało dodane do piwa. Równie dobrze może to być mieszanka słodów oraz różnych farfocli, by zniwelować koszty produkcji.  W przypadku, gdy producent decyduje się na umieszczenie składu produktu na kontretykiecie, zobowiązany jest umieścić tam wszystkie zastosowane składniki (Ciekawe, czy potencjalny konsument kupowałby piwo z ryżu, kukurydzy, syropu maltozowego lub z dodatkiem skrobi ziemniaczanej). Niektórzy musieliby umieszczać tam całą tablicę Mendelejewa (co raczej nie świadczyłoby na korzyść produktu, a także mogłoby zniechęcać do zakupu). Innym powodem może być także fakt, że Producent stosuje składniki niesłodowe, takie jak kukurydza itd. itp. Wniosek z tego taki - Browar chwalić się nie musi, ale gdyby miał czym, z pewnością by nie omieszkał.
Nie jest to więc oznaka, że gdy piwo "Zawiera słód jęczmienny", to już "nie ma chmielu", jest "bez chmielu". Nic bardziej mylnego, nie twórzmy więc dalekosiężnych szarych teorii. Mit o żółci bydlęcej mówi, że do piwa dodaje się tej oto substancji, by nadać mu goryczy. No i też nie do końca. Tu bowiem pojawia się problem wymieniony wyżej - KASA. Być może ta wymyślna plotka ma jakieś prawdziwe podłoże, nie mniej jednak zastosowanie chmielu, bądź też ekstraktu chmielowego jest dużo bardziej ekonomiczne i opłacalne, a jak już wszyscy wiemy, w Inwestycji chodzi do maksymalizacji zysków. Pomijam fakt, że gdyby do piw dodawano żółć bydlęcą, to Wielkie Korporacje miałyby na głowie "Zielonych", Obrońców Praw Zwierząt oraz Wegetarian - Więcej byłoby z tego kłopotu i smrodu, jak zysku. Niewykluczone, że ktoś komuś chciał podłożyć świnię. Może to po prostu prywatne utarczki między właścicielami konkurencyjnych zakładów produkcyjnych.
Ten niewinny napis przyczynił się do tego, że pomiędzy nami piwoszami utarło się przekonanie, że piwo warzy się (lub nie) z chmielu. To też nie do końca prawda. Piwo warzy się ze słodu jęczmiennego. Zapewne wiele osób zna równanie reakcji alkoholowej. Chmiel stosowany jest w piwie jako przyprawa, nie wpływa na fermentację. Nie sprawia także, że piwo jest mocniejsze.
Dociekliwość konsumentów oraz spostrzegawczość natrafiły również na kolejnego ćwieka. Nie ma składu, nie ma także procentowego udziału ekstraktu (pomimo, że słód jęczmienny "zawiera"). No właśnie, może i zawiera, ale nie jest powiedziane "ile". Parówki z cielęciną to nie parówki cielęce, a lody z wanilią, to nie lody waniliowe - Tłumacząc ten niuans na dość prostych przykładach. Każdego bowiem dnia grupa krawaciarzy pracuje nad tym, by jakoś ominąć przepisy, które są przepełnione od luk prawnych. I to właśnie ta dociekliwość zmusiła Producentów do ujawnienia jakże niewinnego szczegółu. Ten "niewinny szczegół" budził wiele kontrowersji, zażenowania oraz oburzał. Bowiem piwo o zawartości alkoholu 5.7% miało raptem 11.5% ekstraktu, podczas gdy piwo czeskie Taxis ma 6.0% alkoholu i 14.0% ekstraktu. Na zdjęciu po lewej zaprezentowano także piwo Dawne Niepasteryzowane, gdzie parametry porównywalne są do tego drugiego, wyżej wymienionego trunku. O co więc chodzi? Ano właściciel zakładu jest zobowiązany płacić akcyzę od zawartości ekstraktu w piwie, aniżeli od ilości alkoholu. Gdyby zmienić nieco przepisy, rzeczywistość byłaby nieco bardziej kolorowa.
Reasumując - Stwierdzenie, że coś "zawiera słód jęczmienny" ma dość niekorzystny wydźwięk, choć z całą pewnością prezentuje się dużo lepiej, niż rozpiska składników na parówkach. Nieprawdą jest, że gdy na butelce zawarta jest wyżej opisywana formułka, to do trunku dodana została żółć, oraz bujdą jest fakt, że piwo warzy się "z chmielu", piwo jest jedynie przyprawiane chmielem, stricte mówiąc - jest chmielone.

wtorek, 20 marca 2012

Piwo Grejpfrutowe Cornelius Pszeniczne, Browar Sulimar

Piwo Grejpfrutowe Cornelius Pszeniczne, Browar Sulimar, Piotrków Trybunalski
Przed II Wojną Światową, do września, w Polsce funkcjonowało 137 browarów. Poprzez działania wojenne większość została zrujnowana lub całkowicie zniszczona. Dopiero po kilku latach kunszt piwowarstwa został wznowiony na ziemiach polskich. Pierwszym piwem, a zarazem ojcem marki, był Cornelius Weizen Bier - Piwo pszeniczne, z domieszką drożdży. Do dziś dzień pamiętam piwne promocje browaru w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie każdy piwosz do tejże wybornej pszenicy dostać mógł firmową szklanicę (zwężaną u dołu, szeroką przy koronie). Cornelius Pszeniczne to piwo tradycyjne, pszeniczne, górnej fermentacji na bazie słodu pszenicznego. Był to poniekąd także zwiastun coraz to wymyślniejszych brand'ów. Marka Cornelius doczekała się bowiem aż czterech pszeniczniaków - Pszenica z miodem, Pszenica grejpfrutowa, Pszenica ciemna oraz wyżej wymieniona jasna Pszenica. Obecnie w Piotrkowie warzony jest także Koźlak (również z domieszką słodu pszenicznego). Dlaczego pszeniczniaki? Do XVI wieku bowiem słód pszeniczny w Piotrkowie Trybunalskim był uznawany za jeden z najważniejszych składników (zaraz po wodzie) używanym do warzenia piwa. Źródło książkowe podaje także, że receptura piwa Cornelius Weizen Bier została opracowana przez bawarskiego piwowara, a odtworzona na podstawie zapisków historycznych oraz dawnych receptur niegdyś warzonego na terenie Piotrkowa piwa pszenicznego. Początek piw marki Cornelius miał miejsce dokładnie 18 czerwca 2007 roku, kiedy to uwarzono pierwszą warkę pszeniczniaka. Co ciekawe, tradycyjna pszenica browaru z Piotrkowa uzyskała także certyfikat "Slow Food" - Prestiżowy tytuł, coś na przeciwieństwo "fast food". W telegraficznym skrócie znaczy to tyle, że piwo to jest stuprocentowo naturalne, zaliczane jest także do produktów tradycyjnych. Tyle drogą ciekawostek. Przechodząc jednak do samego piwa grejpfrutowego, można powiedzieć, że bazuje ono nieco na tradycyjnej pszenicy. Podobnie jak tradycyjny pszeniczniak, Cornelius Grejpfrutowy jest piwem górnej fermentacji. I oczywiście ciekawość powiodła mnie od razu na tył butelki, by na kontretykiecie przeczytać przede wszystkim skład. Z informacji na odwrocie dowiedziałem się, że trunek ten jest połączeniem chmielu, słodów pszenicznych i jęczmiennych, specjalnego gatunku drożdży bogatych w kultury witamin grupy B, soku grejpfrutowego. Niefiltrowane, czyli termin ostatnio bardzo nadużywany (choć pragnę zauważyć, że Cornelius Pszeniczny terminem tym posługuje się od dłuższego już czasu, stąd nie mam im nic do zarzucenia). Odszpuntowałem butelkę, gdyż temperament nie pozwolił mi dłużej czekać. Znad butelki wzbił się przyjemny, cytrusowy aromat, aż miło. Podczas nalewania piwa do szklanicy, byłem świadkiem, jak biało-różowa pianka mocno się pieni. Mało tego, piana ta sterczała ponad obwódkę szkła, nie cieknąc po brzegach, co było miłym zaskoczeniem. Najbardziej spodobał mi się kolor piwa - Tutaj bowiem śmiało jestem w stanie powiedzieć, że jest to autentycznie toffi (Swoją drogą przeszło mi przez myśl, jak smakowałby pszeniczniak o smaku toffi). Podczas degustacji na język przede wszystkim wbija się nuta grejpfrutów i jest to kwestia bezsporna. Zdecydowanie zagłusza wszelakie inne posmaki, a nawet jestem przekonany, że piwo to smakuje mi bardziej jak grejpfrutowe soki Hortexu czy innych solidnych producentów. Piwo to pomimo grejpfrutów sprawia wrażenie słodkiego, a przez mocno cytrusowy smak wybija się czasem lekko bananowa nutka. Sądzę, iż z całą pewnością piwo to posmakowałoby paniom, a także panom, naprawdę smaczne i godne uwagi, choć nie każdy lubi piwa smakowe... Ja osobiście nie mam nic przeciwko! Podobno grejpfruty zbijają tłuszcz i cholesterol, dlaczego więc nie łączyć przyjemnego z pożytecznym?

Zapach: Mocno cytrusowy, tego się można było spodziewać od początku. Mimo to aromat jest rześki, świeży, przyjemny.
Kolor: Coś na bazie Toffi, miałem wrażenie, jak gdybym miał w szklanicy rozpuszczoną krówkę ciągutkę. Bardzo przyzwoity. Natomiast profil piwa jest nieprzejrzysty, nieklarowny, trunek mocno zmętniały. Na dnie osad drożdżowy.
Piana: Całkiem, całkiem. Sztywna, trzyma się dość długo, pozostawiając na brzegach szklanki białe szlaczki. Kolorystycznie wpada w biel, choć gdzieniegdzie białych puch ma różowe przebarwienia.
Smak: Przyjemny, ewidentnie wyczuć można tu grejpfruty z cytrusowym finiszem. Piwo to jest bardzo delikatne i aromatyczne. Przeważa smak soku nad smakiem piwa, stąd nie opuszcza wrażenie, jak gdybym pił drinka, lub najzwyklejszy sok.
Opakowanie: Etykieta czytelna, w tonacji pozostałych Corneliusów. Kontretykieta trochę nieczytelna, choć trudności z przeczytaniem kluczowych informacji nie ma.
Parametry: 3.0% Alkoholu, 13.0% Ekstraktu

poniedziałek, 19 marca 2012

Piwo Świąteczne Ciemne, Browar Kormoran czyli Piernik w piwie

Pomimo tego, iż Święta Bożego Narodzenia były grubo trzy miesiące temu, dziś dzień chcę wam zaprezentować piwo specjalne. Z kontretykiety wyczytać można, iż piwa świąteczne zaliczają się do grupy piw sezonowych, przeznaczonych na okres zimowy. Nie przeszkadza mi to jednak w dzisiejszej recenzji na kalendarzowe pożegnanie zimy (W końcu lada dzień będziemy mieć kalendarzową wiosnę). Widzieliście Wiśnię w piwie, widzieliście Jabłko, a nawet Śliwkę Węgierkę. Piwo świąteczne to kolejna odsłona piwa smakowego, tym razem w bożonarodzeniowej tonacji. Apropo parametrów, intrygującym jest także skład piwa: (...) goździki, cynamon, skórka pomarańczy, imbir, ziele angielskie, kardamon. To prawdziwa bomba, jeżeli chodzi o dodane do piwa przyprawy. Pozycja obowiązkowa przede wszystkim dla smakoszy piw aromatyzowanych. Z tych wszystkich piw smakowych browaru Kormoran, to smakuje mi zdecydowanie najbardziej. Być może dlatego, że w tle borykał się gdzieś smak pomarańczy, które zdecydowanie lubię. Cieszy mnie, iż piwowarzy polskiego browaru znaleźli rozwiązanie połączenia tych dwóch smaków. Piwo także miło pachnie. Wyczuwałem podczas degustacji korzenne aromaty, z domieszką imbiru oraz szarlotki. Pianka ma kolor biszkoptu, a nawet błonnika pomarańczy. Wpada w odcienie beżu. Jest dużo lepsza, jak w przypadku Warmiaka, choć także trochę nietrwała. Zostawia jedynie cieniutkie obramowanie wokół pokala. Nie jest to jednak zbytnio ujmujące, bo poza kiepskim wysyceniem, reszta wysoko stawia poprzeczkę. Moim skromnym zdaniem jest to kawał dobrze odbębnionej roboty - Piwowarzy mają powód do dumy z dwóch powodów - Przede wszystkim, uwarzyli coś innego, a w dodatku coś nie tylko "znośnego", ale i rewelacyjnego. Jeżeli więc chcecie znów poczuć Święta na podniebieniu, piwo Kormoran Świąteczne jest doskonały, by zanurzyć się w pamięci pozostałej po zeszłej wigilii. Tu mała dygresja - Być może browar nie żartował z tym Śledziem w piwie, być może Świąteczne sprzedawało się tak bardzo, że Technolodzy postanowili iść za ciosem? Swoją drogą ciekaw jestem, czy Śledź w piwie wyparłby Sushi? W końcu skoro jest piwo o smaku Chilli, trunek z domieszką wasabi jest tylko kwestią czasu.

Zapach: Poezja. Wyczuwalne są mocne nuty karmelowe które górują, choć tu przedziera się także charakterystyczny dla Czarnej Fortuny aromat. Wszystko uzupełnia niewielka doza pomarańczy wzbogacona o zapach domowej szarlotki. Po pewnym czasie uaktywniły się także cytrusy oraz płytki zapach kawy (choć jeżeli mam być szczery, dla mnie mogłoby tej kawy nie być wcale).
Kolor: Całkiem przyzwoity. Wiśnia oraz kora drzewna, wpada w czerń, choć pod światło ma intensywno czerwone przebłyski, wpadające w kolor czerwonej róży. Piwo to jest klarowne, choć sprawia wrażenie gęstszego. Przy dnie boryka się niewinnie pomarańcza, choć jest ona kompletnie tłumiona przez ciemniejsze odcienie.
Piana: Choć puszysta i sztywna, jest nietrwała. Plusem jest fakt, że pozostawia cieniutkie sznurowanie na ściankach pokala. Pianka nie urzeka, choć na usprawiedliwienie dodam, że ostatnio w ciemnych piwach bywało z nią różnie.
Smak: Po prostu szkoda opisywać słowami - powiedziałbym wręcz, że to piwo trzeba spróbować. Pierwsze skrzypce gra tutaj lekko korzenny smak, a drugą główną rolę odgrywają pierniki. To jednak nie wszystko, bo podczas dalszej degustacji wychwyciłem także nuty pomarańczy oraz cynamonu. Reszta to już szaleństwo kawy oraz karmelu. Ostatecznie na języku pozostawał mi lekko słodowy posmak, który idealnie zwieńcza wszystko.
Opakowanie: Etykietka bardzo schludna, estetyczna, na przodzie widnieje dom w leśnym zaciszu - Bardzo elegancka. Kontretykieta zawiera wszystkie kluczowe informacje, skład, parametry, krótki opis, adres browaru - To się chwali. Butelka zaszpuntowana jest firmowym kapselkiem.
Parametry: 6.1% Alkoholu, 16.5% Ekstraktu

niedziela, 18 marca 2012

Browar Jagiełło

Browar Jagiełło znajduje się w niewielkiej miejscowości Pokrówka nieopodal miejscowości Chełm. Działalność została zapoczątkowana w 1993 roku przez Lucjana Jagiełłę. Lucjan Jagiełło do zrealizowania swoich planów wykorzystał budynek po punkcie usługowym PGE, a już we wrześniu tego roku uwarzono w zakładzie pierwsze piwo. Na początku moce przerobowe tegoż browaru były niewielkie, sięgały raptem 6000 hl piwa rocznie. Dopiero z czasem Właściciel browaru modernizował swój zakład, zwiększając tym samym moc produkcyjną. Na przestrzeni lat, po dokonaniu kilku inwestycji, możliwości do warzenia piw zwiększyły się o ponad połowę, a na linii produkcyjnej pojawiały się coraz to nowsze brandy, oczekiwane przez rynek. Początkowo produkty browaru Jagiełło zasilały wyłącznie rynek regionalny. Jest kwestią bezsporną, że regionalny patriotyzm i chęć wspierania tradycji sprawiły, iż piwo stało się dość szybko szanowanym i cenionym towarem. Pieśń gminna o dumie chełmińskiej rozniosła się po całej Polsce, przez co nie minęło dużo czasu, gdy do właściciela napływały zamówienia z całego kraju. Rewolucyjny przełom zaczął się już w 2009 roku, kiedy browar wypuścił na rynek piwa takie jak Magnus oraz Lipcowe. Szybko trafiło do serc smakoszy. Prawdopodobnie to ten sukces zmobilizował do wypuszczenia Magnusów żurawinowych, śliwkowych i innych, które także zaskarbiły sobie podniebienia fanów.

Marka Magnus doczekała się młodszych braci. Na półkach sklepowych pojawiały się Magnusy czekoladowe, śliwkowe, żurawinowe, wiśniowe. Browar jednak nie przestawał zaskakiwać, ponieważ doczekaliśmy się także piwa cytrynowego, pomelo, wersji limitowanej "Black", rumowego.

Magnus Śliwkowy to ciemne piwo z dodatkiem śliwkowych refleksów. Doskonałe na święto śliwki węgierki, które corocznie odbywa się w Szydłowie nieopodal Kurozwęk. Jest to zdecydowanie jedna z lepszych pozycji browaru, która do dziś dzień cieszy się wielkim zainteresowaniem.

Magnus Żurawinowy to kolejna pozycja piwa ciemnego. Aromaty żurawiny doskonale komponują się z lekko wytrawnym smakiem piwa, dodając nutę orzeźwienia. Na podniebieniu wyczuwalna jest delikatna doza owocowa, która jest tutaj tylko drugoplanowa, stąd ten miły odcień nie zaburza nam harmonii pozostałych smaków.

Magnus Czekoladowy to piwo wielbione bardziej przez studentów i maturzystów, którzy bardziej lubują się w słodyczy. Nic dziwnego - Matury łatwe nie są, życie osładzać sobie trzeba. Magnus czekoladowy to kompletne przeciwieństwo Opata Czekoladowego oraz Zawiercia Czekoladowego.

Magnus Rumowy to po prostu piwo z domieszką "pirackiej krwi". Niewykluczone, iż jest to po prostu odzew na belgijskie piwo z dodatkiem rumu. Gorycz piwna połączona z delikatnym rumowym smakiem daje niesamowite połączenie. Jest to jeden z nowszych wynalazków browaru Jagiełło.

Ciekawostką, która do dziś dzień robi mi ćwieka, jest Magnus Black - Nie potrafię jasno określić, czy jest to piwo o smaku toffi, czy o smaku wanliowym. Pewnym jest jednak fakt, że smakuje ciekawie. Oczywiście jest to także jeden z młodszych braci Magnusa. Moim skromnym zdaniem, pozycja zdecydowanie lepsza od piwa czekoladowego, aczkolwiek o gustach się nie dyskutuje.

Oczywiście pozycji browaru Jagiełło jest wiele więcej, na ten przykład Magnus Wiśniowy. Ograniczyłem jednak opis do wyżej wymienionych - degustację pozostałych pragnę pozostawić wam, drodzy czytelnicy. Gwarantuję, że nie będziecie żałować, a więc smacznego!

sobota, 17 marca 2012

"Niepasteryzowane"

Termin "niepasteryzowane" w dzisiejszych czasach uległ dewaluacji. Minęły bowiem czasy, gdy termin ten nadawał piwom prestiż, wyróżnienie oraz szacunek. Pasteryzacja ma przede wszystkim na celu utrwalić piwo poprzez zwiększenie trwałości biologicznej. Jak zapewne wiecie, piwo niepasteryzowane liczy sobie raptem kilka tygodni terminu przydatności, nic więc dziwnego, że niektóre browary decydują się na wyjałowienie swoich produktów. Patrząc okiem producenta, towar oczekujący na zakup dłużej ma większą szansę na to, by trafić do naszych konsumenckich koszyków. Innymi słowy - im dłużej może czekać, tym lepiej, bo szansa, że w końcu się skusimy, jest znacząco większa. Z punktu widzenia sprzedającego - piwo pasteryzowane prędzej trafi do odbiorców. Należy także pamiętać o osobistych uprzedzeniach, negatywnych odczuciach oraz nieprzyjemnych wspomnieniach nabytych na przestrzeni lat z terminem "niepasteryzowane".

Termin "niepasteryzowane" stał się ostatnio bardzo modny. Można powiedzieć, że był to poniekąd atut małych browarów. Jedno niewinne słowo, a sprawiało, że piwo nabierało nowego znaczenia. Piwo niepasteryzowane było utożsamiane z piwem naturalnym, zdrowym, lepszym. Zasiane przez piwowarów ziarenko zrobiło dużym browarom ćwieka. Te bowiem chcąc dorównać małym zuchom (Jest to naturalny odzew w konkurencyjności) zaczęły wypuszczać piwa niepasteryzowane inaczej. Nie każdy bowiem zwracał uwagę na to, czy piwo ma sześć miesięcy terminu przydatności, czy też może sześć tygodni. Idąc tym tropem, po nitce do kłębka, natrafić można na wiele tematów, gdzie bardziej zaawansowani piwosze, piwowarzy domowi oraz technolodzy wypowiadają się na ten temat. Wielu wyraźnie podaje terminy "mikrofiltracji", "ultrafiltracji". Znaczy to mianowicie tyle, że piwo poddawane jest odfiltrowaniu. Piwo odfiltrowane pozbawiane jest korzystnych dla człowieka związków chemicznych oraz niegroźnych dla organizmu drożdży bogatych w kultury witamin grupy B.

Ostatnio Ciechan Wyborny zaczął posługiwać się terminem "nieutrwalone", podając tym samym na Ciechanie Wybornym definicję tego słowa. W telegraficznym skrócie jest to piwo niepasteryzowane, ale także niewyjałowione oraz naturalne. Termin ten jednak został zepchnięty na drugi plan, ponieważ ostatnim krzykiem mody jest słowo "nieklarowane", które ostatnio dominuje na piwnych etykietach. 

Jak więc radzić sobie z brutalnym marketingiem? Przede wszystkim nie ufać w zupełności temu, co jesteśmy w stanie przeczytać na produkcie. Wnioski nasuwają się same - Należy pić to, co nam smakuje, a niekoniecznie to, co jest w modzie. Nie pozwólmy, by dokonano wyboru za nas w przerwie reklamowej - Ostateczna decyzja należeć musi do nas - smakoszy.

piątek, 16 marca 2012

Dzień Świętego Patryka, moc zielonego święta

Co roku, siedemnastego marca na świecie obchodzone jest irlandzkie święto (zarówno religijne jak i narodowe): Dzień Świętego Patryka. Jest to dzień wolny od pracy, gdy mieszkańcy przebrani na zielono bawią się na pochodach i festiwalach. Niektórzy sądzą, iż jest to po prostu przywitanie nadchodzącej kalendarzowej wiosny, inni zaś twierdzą, że po prostu pożegnanie zimy (Tak jak topienie Marzanny). I choć wszyscy kojarzą to święto z piciem zielonego piwa, tak naprawdę źródła historyczne donoszą nieco inaczej.

Serwowanie piw zielonych nie należy do tradycji tegoż święta. Ten oto barwiony trunek podawany jest przede wszystkim turystom, którzy nie do końca znają zarys historyczny samej Irlandii. Prawdziwi rodacy piją Stouty (w szczególności Guinessa) lub lampkę dobrej Whiskey zwaną również "An Pota Pádraic", czyli "Dzban Patryka". Zwyczaj picia Whiskey tego dnia wziął się od legendy, która opowiada o Świętym oraz Szynkarce (Dawniej Szynkiem nazywano knajpy, piwiarnie). Historia ta mówiła o tym, że pewna właścicielka szynku nie dolewała nigdy Whiskey do pełna. Święty Patryk nastraszył kobietę, że jeżeli ta dalej będzie oszukiwać swych klientów, to dopadną ją potwory, zmory i diabły. Przerażona groźbą kobieta dbała odtąd o każdą kropelkę.

Również wszystkim znany przesąd dotyczący koniczynek ma tu swoje podłoże. Zapewne każdy już jako dziecko słyszał, że koniczyna przynosi szczęście. By to wyjaśnić, trzeba jednak sięgnąć pamięcią trochę w przeszłość. Według panującej w Irlandii legendy, Święty Patryk wykorzystał czterolistną koniczynę, by wytłumaczyć dogmat trójcy świętej jako jednego Boga. Irlandia była krajem pogańskim, a religię sprawowali tam druidzi. To właśnie Święty Patryk spotkał się z druidami praktykującymi pogańskie obrzędy, udzielając tym samym chrztu władcom i książętom, a także ich poddanym. Mówi się, że gdy znajdziemy czterolistną koniczynkę siedemnastego marca, to będziemy mieli dwukrotnie większe szczęście. Koniczyna - stąd między innymi ludzie ubierają się na zielono. Niektóre źródła donoszą także, że kolor zielony wziął się od Irlandii jako "Zielonej wyspy".

Nawiązując jeszcze do Koniczynki, jest ona jednym z dwóch symboli Irlandii. Mówiąc ściślej, chodzi o Shamrock, czyli trzylistną koniczynkę. Tym drugim symbolem jest średniowieczna Harfa Irlandzka, która jest także godłem Irlandii, znajduje się także na walucie Zielonej Wyspy oraz na wszystkim dobrze znanym Guinessie.

czwartek, 15 marca 2012

Piwo Warmiak ciemne niepasteryzowane, Browar Kormoran

Zanim przejdę do opisu Warmiaka, pragnę zapowiedzieć, iż wkrótce w sprzedaży, jak i na blogu pojawi się Kormoran Ciemny! Dokładnie tak - Piwo, które wcześniej zostało wycofane, wszystkim znane jako przyrodni brat Kormorana 5 odmian chmielu. Co ciekawe, tym razem do Ciemnego Kormorana Piwowarzy zdecydowali się dodać nieco płatków owsianych - Ciekaw jestem, co z tego wyrośnie. Wracając jednak do motywu przewodniego... Warmiak jest to piwo ciemne, niepasteryzowane, praktycznie wizytówka reprezentująca browar Kormoran. Po prawdzie jedno z moich pierwszych piw ciemnych, jakie piłem - Od czegoś trzeba było w końcu zacząć przygodę. Dziś dzień postanowiłem jednak, bez względu na dawne czasy opisać rzetelnie tą sztukę. Minusem tegoż trunku jest piana. Nietrwała, rzadka, szybko umyka. Jest trochę jak bąbelki w coca - coli. Jestem jednak w stanie wiele zrozumieć, zważywszy na to, że gdy tylko przechylałem szklanicę do ust, w nozdrza wdarł się całkiem przyzwoity zapach. Przede wszystkim wyczuwalna była nutka świeżości, zbóż oraz słodu. Warmiak jest jednym z pierwszych piw browaru, a etykietki zmieniały się jak w kalejdoskopie. Jak można zauważyć na zdjęciu, piwo to jest klarowne. Profil wpada w odcień wiśni, bordo z domieszką kory drzewnej. Pod światło widać, jak przez szklankę przebija się niezbyt wyraźna poświata żarówki, rozjaśniając lekko smolistą ciecz w brudno-wiśniowy kolor. Smak także przyzwoity, tutaj współgrają różne wrażenia, nie da się stwierdzić, czy jest to piwo wytrawne, czy słodkie jak Magnusy browaru Jagiełło. Dosyć smaczne, aczkolwiek piłem lepsze piwa ciemne - jest to rzecz bezsporna. Nie czuję zawodu, wręcz przeciwnie - wiedziałem co biorę, mało tego jestem zadowolony z dokonanego przez siebie wyboru. Lubię, lubiłem i mam nadzieję - będę lubił Warmiaka. Jest to jedno z fajniejszych (choć nie najlepszych) piw. Gorąco polecam wszystkim początkującym, jak i zaawansowanym smakoszom. Z pewnością piwo to posmakuje także fanom dawnego piwa Belfast, które warzy(ł) browar Jabłonowo.

Zapach: Bardzo przyjemny, intensywny. W powietrzu unosi się woń słodów, karmelu, pewna nieokreślona bliżej świeżość. Mimo, iż zapach jest znacząco wyczuwalny, nie jest ostry, nie drapie nosa, a wręcz przeciwnie - jest pewnego rodzaju pieszczotą i zapowiedzią doskonałego smaku.
Kolor: Jest to atrybut, który w Warmiaku mi się podoba. Za ten kolor mogę wybaczyć fatalną wręcz pianę. Całkiem przyzwoite odcienie - wiśnia, kora drzewna, bordo, ziarna kawy - dla mnie bomba, choć nie jest to nic nadzwyczajnego.
Piana: Nietrwała, rzadka, kiepska. Zawiodłem się i nie ukrywam swojego zażenowania. Jestem tylko zadowolony, że zdążyłem zrobić zdjęcie.
Smak: Melodia. Piwo to ma naprawdę bogaty i złożony smak. Przede wszystkim podczas degustacji wyczuwalna jest nutka karmelu, kawy, zboża oraz słodu. Jest to coś pomiędzy słodyczą karmelu a wytrawnością niektórych piw ciemnych. Smak tego piwa nie jest ostry, a wręcz przeciwnie - delikatny. Wszystko zwieńczone jest słodowym finiszem, a trunek wzbudza delikatne ciepełko w brzuchu. Gdzieś w oddali wyczuwalna jest także nuta chmielowa, choć w dużej mierze tłumią ją inne walory smakowe, a piwo samo w sobie jest bardziej słodkie.
Opakowanie: Etykietka stylizowana jest na wzór Świeżego i Rześkiego, stąd w pewien sposób przypominają rodzeństwo. Wszystko zwieńcza kapselek dedykowany browaru Kormoran. Etykieta jest bardzo schludna, czytelna, estetyczna, zawiera także wszystkie ważne informacje. Jak dla mnie - jest ok, choć wydanie, na którym widniał pan z fajką było przyjemniejsze - Niewykluczone, że była to po prostu edycja kolekcjonerska, lub po prostu fanaberia grafika.
Parametry: 6.5% Alkoholu, 14.5% Ekstraktu

środa, 14 marca 2012

Piwo Niemieckie Friedenfelser Steinwald Zoigl, pszeniczniak jasny

Przed wami Friedenfelser Steinwald Zoigl, niemieckie piwo pszeniczne. Ostatni pszeniczniak zza granicy, o ile dobrze pamiętam Herold, bardzo mi smakował, toteż pełen entuzjazmu podszedłem do tej sztuki. Miły zapach przy otwarciu, podczas nalewania natomiast piwo to bardzo się pieni. Miałem kilka ujęć zdjęć, natomiast to uznałem za najlepsze - przede wszystkim dobre światło, jak i ostrość (W końcu zdjęcie godne waszej uwagi, choć szału jak zwykle nie ma). Do rzeczy jednak. Zmysł powonienia rozpieszczany był przez zioła i chmiel, gdzieniegdzie wyczuwalne były także drożdże. Piwo to w zapachu jest dosyć intensywne, aromatyczne i wyraziste. Muszę przyznać, że jestem zadowolony. Nie mogłem się doczekać, i na samą myśl dostawałem ślinotoku. Spróbowałem więc, bo po chwili nawet kot zakręcił się koło kufla. Pierwszy łyk jakoś mnie nie urzekł. Dopiero po kilku następnych wyczułem nutki goryczy. Podczas degustacji udało mi się wychwycić także naprawdę subtelne nuty chleba razowego, oraz pewny biszkoptowy epizod. Piwo to jest naprawdę delikatne i sądzę, że dla osób, które przygodę z pszenicą zaczynają, ten browarek się zda. Bardzo podoba mi się etykietka, która jest estetyczna i czytelna. Całość jest łudząco podobna do Paulanera, zwłaszcza kapselek. Teraz może jednak odrobina ciekawostek. Z niemieckiego "Steinwald" w wolnym tłumaczeniu oznacza "Kamienny Las". Jest to pasmo górskie znajdujące się na terenach Bawarii leżące maksymalnie 946 metrów nad poziomem morza. Kamienny Las położony jest na południe od Górnej Frankonii. Strapionych podróżowaniem po górach turystów, tubylcy zapraszają także do Parku przyrodniczego "Stone Forest National Park". Niewykluczone, że piwo to ma związek z tymże pasmem górskim. To jednak jest informacja niepotwierdzona, niepoparta, stąd jest to tylko "gdybanie".

Zapach: Przyjemny, wyraźny, intensywny. Wyczuwalny jest wachlarz chmielu, ziół oraz słodu. Gdzieniegdzie boryka się drożdżowa nutka, która jest niczym ta "wisienka na torcie".
Kolor: Kolorystyka miodu, wpadająca nieco w miedź. Naprawdę przyjemnie się komponuje z białą pianką. Jak na pszeniczniaka przystało, jest to piwo niefiltrowane, mętne, a rozmieszane z resztką piwa drożdże dryfują jak gdyby woda w przestrzeni kosmicznej.
Piana: Czapowata, gęsta, kleista. Piwo to podczas nalewania strasznie się pieniło. Przyznam, że nie udało mi się nalać całości za pierwszym razem, nie mniej jednak pod koniec przelewania trunku do szkła utworzył mi się całkiem przyzwoity, biały grzybek z puchu.
Smak: No cóż, tutaj na początku miałem problem, aby dokładnie ten smak określić. Przede wszystkim to, czego mi brakło, to bananowe nutki. Lubię, gdy pszeniczniak jest zwieńczony tymże aromatem, to taka kropka nad i. Jest natomiast poza sporem fakt, że piwo to warte jest uwagi. Przede wszystkim ta pszenica jest bardzo delikatna i subtelna. Drożdżowa nuta nie wysuwa tu się na pierwszy plan, dając się popisać chmielowym i ziołowym akcentom. Jak już wyżej wspominałem, gdzieniegdzie borykała się biszkoptowa nutka, akcentowana pewnym refleksem chleba razowego. Goryczka uwydatnia się dopiero przy połowie piwa, aczkolwiek opada z gracją, nie porywa nas w tym piwie jakaś ostrość, czy ordynarność, wulgarność. Nie jest to najlepszy w smaku pszeniczniak, ale na pewno godny uwagi.
Opakowanie: Etykietka bardzo estetyczna, czytelna i schludna. Nie podano wszystkich informacji, choć kapselek jest dedykowany - Przyznam szczerze, że opakowanie jest bardzo reprezentacyjne. Butelka zwrotna, standard "eurówek".
Parametry: Alkohol 4.8%


wtorek, 13 marca 2012

Piwo Lwówek Wrocławskie Pils

  
Dziś dzień kolejna premiera w Kielcach. Pojawiło się piwo Lwówek Wrocławskie Pils. Niebawem także recenzja piwa Lwówek Belg. Przede wszystkim, co mnie zaskoczyło, to cena. Piwko to jest stosunkowo niedrogie, bo poniżej trzech złotych. Dlaczego "stosunkowo niedrogie"? Ponieważ cena Lwówków oscylowała w granicach 3,50. Etykieta moim skromnym zdaniem w porządku. Mogłaby być jedynie mniej zniszczona, bowiem wyszukanie butelki z nienadgryzioną nalepką było ciężkie. Ostatecznie udało się znaleźć coś odpowiedniego do zdjęcia. Jeżeli chodzi o zapach - jest naprawdę przyjemny, świeży, czuć nutki chmielu. W smaku wyczuwalna jest również nutka goryczy. Na pierwszym planie wyczuwalne są smaki chmielu polskiego, choć od czasu do czasu wyczuwalne są także aromaty piw niemieckich. Piwo pod światło jest po prostu przezroczyste, a wszystko ostatecznie zdobi bielutki puch. Sądzę, iż ciężko będzie przełamać piwowarom z Lwówka pierwsze lody, jeżeli celują głównie w rynek miasta Wrocław. Nie mniej jednak jest to naprawdę poważna konkurencja dla wszystkim znanego Piasta. Piwo to mi bardzo smakowało. Jest lekkie, rześkie, przyjemne, subtelne. Jest to doskonała alternatywa dla Lubusza - tu smaki są nieco zbliżone. Będę to piwo oblegał w szczególności latem.

Zapach: Przyjemny, chmielowy, rześki i świeży. Aż nie chce się odrywać nosa od szklanki. Nie chcę pisać, że doskonały, aczkolwiek jak na polskie warunki - jest solidnie.
Kolor: Złoto - nic dodać, nic ująć. Pod światło delikatnie słomkowe refleksy.
Piana: Gęsta, kleista, aczkolwiek niska. Trzyma się na powierzchni dość długo, towarzyszyła mi przez całą degustację, zostawiając na ściankach szklanki białe firanki. Świetna sprawa. Bielutki puch przypominał mi trochę kolor białego sera ze śmietaną.
Smak: Jesteśmy przy najlepszym. W smaku wyczuwalna jest nuta polskiego chmielu, a gdzieniegdzie przypominają się także nutki charakterystyczne dla piw niemieckich. Jest to doskonałe połączenie. Goryczka tutaj jest subtelna, delikatna, choć wyraźna. Myślę, że piwo to śmiało może konkurować z Wrocławskim Piastem. Pytanie tylko, czy lokalny patriotyzm nie zaważy.
Opakowanie: Trochę krzywo naklejone nalepki, trochę pomarszczone... Jakby trochę niedbale. Niektóre poobgryzane, butelki zaś poobcierane - Nieładnie, gdyż w przypadku Lwówka Ratuszowego bądź Książęcego, estetyka została zachowana. Co do samej szaty graficznej, bardzo fajna i przyjemna, zachowana w tonacji Ciechana Wybornego oraz Lwówka Książęcego. Wpada w oko.
Parametry: Alkohol 4.2%, ekstrakt 10.0%

piątek, 9 marca 2012

Göller, Kellerbier Naturtrüb

Kellerbier to po niemiecku piwo piwniczne (der Keller - piwnica). Fermentacja dla tego podgatunku podobno nie jest ściśle określona (Może to być piwo zarówno fermentacji dolnej, jak i górnej). Spotyka się Kellery jasne, jak i ciemne. W przypadku Gollera jest to piwo bardzo mętne, nieklarowne, a na dnie spoczywał niewielki drożdżowy osad. Z początku myślałem, że Piwo "piwniczne" to po prostu coś na zasadzie pszeniczniaka. Nic bardziej mylnego. W Internecie, jedno ze źródeł podaje, iż piwa typu Keller leżakuje dosyć krótko, bądź też wcale (zazwyczaj w niskich temperaturach, czemu służą zresztą piwnice). Jeżeli Keller leżakuje, to na ogół w niezaszpuntowanych butelkach, stąd też niskie nasycenie dwutlenkiem węgla. I faktycznie, podczas degustacji (choć obficie się pieni przy nalewaniu), piwo to nie było zbyt nagazowane. Pierwotnie piwo to nazywano "Zwickel". Nazwa ta była skrótem od kraniku w kształcie klina zwanym Zwickelhahn, który służył piwowarom do ściągania próbki piwa z beczki. Co do samego piwa - mogę powiedzieć śmiało, iż piję pierwszego swojego Kellera w życiu i jestem zadowolony. Dość brudnawa pianka, nieklarowny profil. Bomba. Co do smaku - można tutaj dużo opowiadać. Póki jednak ktoś nie spróbuje, nie przekona się osobiście. Uważam, że smak jest tutaj odpowiednio zgrany, choć dość intrygujący - Prawdę powiedziawszy nie mam żadnego punktu odniesienia, stąd też nie wiem, czy piwo powinno tak smakować. W moim osobistym odczuciu jednak jest jak najbardziej w porządku. O tym jednak napiszę za chwilę. Sam trunek pochodzi z miejscowości Zeil am Main, w okolicach Bambergu.

Zapach: Dość niewyraźny. Wyczuwalna delikatna drożdżowa nuta, choć w zasadzie jest zbyt mdła, by stwierdzić coś więcej.
Kolor: Całkiem przyjemny, w odcieniach miodu, z dozą brązu i kasztanów. Wpada nieco w złoto oraz odcień skórki chleba.
Piana: Choć kleista, to jednak nietrwała. Na początku wzburza się dość bogata fala bąbelków, nie mniej jednak potem ustępuje i pozostawia po sobie niewielki osad, który także w końcu zaraz zanika. Piwo prawie nie pracuje.
Smak: Tutaj można pisać nieco więcej. Smak bowiem jest dosyć bogaty. Można powiedzieć, że szeroka gama, którą prezentuje Göller Kellerbier jest tu ogromnym atutem. W piwie już na samym początku wita nas intensywna słodowa nuta pomieszana ze smakiem białego chleba. Na początku podniebienie pieści pewnego rodzaju goryczka, którą ciężko zdefiniować. Tak naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć, czy odpowiada za to chmiel, aromat jest dość słaby, jakby zwietrzały. Rekompensatą jest tu jednak niesamowity winny akcent - Można powiedzieć, że przez chwilę miałem wrażenie, jak gdybym degustował wytrawne, czerwone wino. Przy dłuższej degustacji wyczułem także niewielki miodowy bonus oraz tło z zielonych jabłek. Finiszuje jednak słodowość oraz lekko alkoholowa nutka, która wprowadza tutaj pewien element zaostrzenia całości, przez co piwo dużo zresztą zyskuje. Ta oto nutka podciąga resztę o niebo wyżej. Walory smakowe po części nawiązują do piw belgijskich - Od czasu do czasu faktycznie towarzyszyła mi myśl, że piję jakieś piwo górnej fermentacji z belgijskiej piwnicy. Pozycja godna powtórzenia za sam smak. Z całą pewnością jedno z fajniejszych piw, choć nie najlepszych - Moim skromnym zdaniem, jest to doskonałe piwo na lato, gdyż bardzo orzeźwia.
Opakowanie: Kompletne, za wyjątkiem informacji o zawartości ekstraktu. Butelka z krachlą, zamknięcie ceramiczne. Etykieta schludna, do tego kontretykieta i krawatka. Bardzo przyzwoite opakowanie - to tak w skrócie.
Parametry: Alkohol 4.9%

czwartek, 8 marca 2012

Browar Zawiercie, Piwo Czekoladowe

Zapewne każdy kiedyś spotkał się na rynku z terminem "piwo czekoladowe". Zdania tu są podzielone. Jedni twierdzą, że połączenie słodyczy czekolady z gotyczą chmielu jest wręcz absurdalne, inni zaś uważają, że taka kombinacja jest wprost świetna. Dziś w narożniku podejmujemy Zawiercie Czekoladowe. Od producenta dowiadujemy się, iż jest to po prostu Stout browaru na Jurze. I faktycznie - górna fermentacja, smolisty, a pod światło widać wiśniowe refleksy. Profil tego trunku nie przepuszcza nawet jednej smugi światła. Przede wszystkim, za co należy się ogromna pochwała - piana. Myślę nawet, że można ją określić mianem kożucha. Ta bowiem gęstością zniewala. Przez grubo ponad pięć minut znad brzegów szklanki wystawał gęsty puch. Chcąc nacieszyć oko, dałem piwu pooddychać - w końcu jest wiosna! Z upływem czasu, podczas degustacji, po białym kapeluszu zostaje jedynie ślad na brzegach szklanki, a mimo to na powierzchni utrzymuje się biały, drobnoziarnisty, gęsty dywan. Pod tym względem czułem nieopisany zachwyt. Ogromny plus. Co do zapachu - jest jak najbardziej O.K. Wyczuwalna woń karmelu, słodu. W tle boryka się dość szeroki wachlarz zbóż i świeżo mielonej kawy. Co prawda nie lubię kawy, ale sam zapach jest naprawdę przyjemny - nie da się więc ukryć, że byłem zadowolony. Czekolada jednak ukazuje swe oblicze podczas degustacji. Tutaj mamy do czynienia z lekko karmelowym smakiem podkreślonym aromatem palonego słodu. Ta czekolada jest idealnym wykończeniem - moim zdaniem akcentuje wybornie całość, w tym wypadku jest to po prostu zwykłe zawiązanie całości. Kwintesencja oraz dopełnienie. To jest to, czego człowiek oczekiwał, aczkolwiek się nie spodziewał - Przede wszystkim przed degustacją rosła obawa, iż jest to kolejna smakowa pozycja, która strasznie zamula. Nic bardziej mylnego. W skrócie - Dla smakoszy piw słodkich, zalecam lepiej sięgnąć po Lubuskie Czekoladowe bądź też Czekoladowego Magnusa. Zawiercie Czekoladowe z pewnością zachwyci tych wymagających piwoszy, oczekujących od piwa czegoś więcej. Z całą pewnością także podejdzie osobom, które lubią piwa gorzkie. Ta gorycz bowiem jest odpowiednio wyważona oraz stonowana. Myślę, że niektórzy konsumenci niesłusznie dyskryminują to piwo. Jest co najmniej godne polecenia, a już na pewno warte uwagi. Browar na Jurze w Zawierciu zalicza się do tych mniejszych. Leje się tam rocznie około 20 000 hl piwa. Stosunkowo do innych browarów jest to naprawadę niewielka ilość. Zastanawiającym jest jednak fakt, czy właściciele browaru nie mają rynku zbytu, czy po prostu wolą trzymać jakość. Cóż, stawiam na to drugie. Niestety w związku z problemamy związanymi z aparatem, musiałem posiłkować się wcześniej już zrobionym zdjęciem.

Zapach: Bardzo przyjemny, wyczuwalna jest nuta zbóż, od czasu do czasu można natknąć się także na karmel. Doskonałe połączenie zwieńcza wachlarz słodu oraz kawy. Pod względem zapachu jest to jedno z lepszych piw, jakie udało mi się uraczyć ostatnimi czasy.
Kolor: Jest to ciemne piwo, niemal smoliste. W tle wychwycić można od czasu do czasu wiśniowe refleksy, nie mniej jednak przez mroczną poświatę nie przebije się nawet najcieńsza smuga światła.
Piana: Doskonała, trwała, sztywna. Myślę, że jedna z lepszych, jakie dotychczas uraczyłem. Nie ukrywam zadowolenia. W skali od 1 do 10, daję zasłużone maksimum. Delikatny puch utrzymuje się bardzo długo. Podczas nalewania wzburza się niemal fala bąbelków, by ostatecznie osiąść na wysokości "dwóch palców". Aż żal psuć sobie widoki.
Smak: W smaku wyczuwalny jest przede wszystkim czekolada - Można by rzec, że tenże refleks dominuje resztę. W roli pomocnika - palony słód. Na ławce rezerwowych niewielka wytrawna nuta, delikatna kwaskowość oraz kawa.
Opakowanie:  Nie jest jakieś szałowe... Co prawda jest krawatka, kontretykieta, zawarte są wszystkie informacje, nie mniej jednak butelki często są strasznie odrapane i ukidane. Zdarza się, że butelki są uświndolone etykietkami z innych browarów (Na ten przykład kiedyś zdarzyło mi się zauważyć Zawiercie Czekoladowe z naklejoną etykietką "Kasztelan Niepasteryzowane". To ogromny minus. Zaletą natomiast jest fakt, że etykiety zawierają pełną informację (Zawartość ekstraktu, rodzaj fermentacji także).
Parametry: Alkohol 5.6%, ekstrakt 13.1%

wtorek, 6 marca 2012

Browar Południe, Krakowiak nieklarowny

Dziś pragnę zaprezentować piwo Krakowiak Nieklarowny, nowy twór zaprezentowany przez Browar Południe. Jeszcze nie tak dawno rozlewany do butelek, do kupienia w Brewerland przy ulicy Romualda 15 oraz Klonowa 54. Może pierw coś o samym piwie. Pierwszym skojarzeniem z Krakowiakiem było "Naturalne Niefiltrowane" oraz Brackie Mastne. Jak możemy przeczytać z etykiety, jest to piwo "wielosłodowe" (niewykluczone, że jest to po prostu odpowiedź na Trybunał Trójsłodowy z Piotrkowa Trybunalskiego). Krakowiak jest pasteryzowany, uwarzony został na bazie słodu pilzeńskiego, jęczmiennego oraz karmelowego. Z kontretykiety można zaczerpnąć odrobinę historii. Może teraz jednak coś o samych refleksjach przy piwie. Nieustannie towarzyszyło mi uczucie, jak gdybym pił kiedyś coś podobnego, choć tak do końca nie jestem w stanie stwierdzić, co. Piwo to jest bardzo delikatne, niewykluczone, że delikatniejsze nawet od samego Kresowego. Rześkie i orzeźwiające, przyjemne w smaku. Goryczka dość subtelna, tutaj mogłaby być intensywniejsza, gdyż szybko zanika. Piwo to jednak zasługuje na pochwałę za pianę, która jest całkiem okazała, czapowata, a podczas degustacji pozostawia po sobie ślady zarówno w postaci pajęczynek na gładkich ściankach szklanki, jak i puszystą warstwę białego puchu na wierzchu. Co pozostawia sobie wiele do życzenia, to znikomy zapach. Moim skromnym zdaniem należy ten szczegół nieco dopracować. Spodziewałem się także bardziej drożdżowego smaku, zważywszy na to, iż jest to piwo "nieklarowne". Ogólnie mówiąc, piwo nie urzeka, ale jest całkiem smaczne. Warte polecenia i uwagi, z całą pewnością jest to poważna konkurencja dla Ciechana Wybornego. Na pewno pozycja, do której jeszcze wrócę, by sprawdzić, czy coś nie coś się zmieniło. Należy brać pod uwagę fakt, iż jest to jedna z pierwszych warek - innymi słowy czas na dopracowanie wszelkich szczegółów. W skrócie: Piwowarzy z Południa stanęli na wysokości zadania, aczkolwiek nie powinni jeszcze spoczywać na laurach.

Zapach: Znikomy, prawie niewyczuwalny, ciężki do określenia. Szczegół, który należy zdecydowanie dopracować.
Kolor: Całkiem przyjemnie prezentuje się barwa tego piwa. Wpada w odcienie słomkowe, przypomina trochę herbatę z miodem i cytryną, choć ta jednak jest nieco ciemniejsza. Pod światło, trunek ten ma kolor kłosów zboża.
Piana: Jest wręcz w porządku, całkiem nieźle się prezentuje. Kleisty, czapowaty kapelusz zdobi przyjemny profil piwa. Piana jest doskonałym wypełnieniem oraz dużą rekompensatą za zapach, którego nie uraczyłem. Krakowiak pod względem białego puszku bije na głowę nie jedno piwo niemieckie, które potrafiły mocno rozczarować. Co ciekawsze, trunek cały czas pracuje - jest moc.
Smak: Nieodparte wrażenie, że skądś znam te nuty smakowe mnie nie opuszcza. Nie jestem jednak w stanie określić, co tak naprawdę przypomina mi ten lekko chmielowy, smaczek. W tle gdzieniegdzie boryka się słodowo - chlebowy akcent, choć pierwszoplanową rolę gra tutaj nuta chmielu oraz tajemniczy posmak. Piwo to, jeżeli chodzi o bukiet, bardzo mi smakowało. Jest bardzo delikatne i orzeźwiające, nie jestem jednak w stanie określić, czy delikatniejsze od Kresowego Jasnego Pełnego. Jedno jest pewne - tych słodkawych nutek nie uświadczyłem - Nie jest to ani wada, ani zaleta, raczej stwierdzenie faktu.
Opakowanie: To jest poza sporem, że opakowanie jest bardzo estetyczne i schludne. Butelka bezzwrotna, etykieta czytelna, utrzymana w odpowiedniej kolorystyce. Ponadto jest także krawatka, dedykowany kapsel Browaru Południe oraz... Zawieszka na stylowym sznurku. Wewnątrz zawieszki można przeczytać, jak należy serwować piwa "nieklarowne". Niby żadna filozofia, a jednak niektórzy nie posiadają takiej wiedzy. Z tyłu tejże zawieszki zamieszczono ciekawostkę. Kontretykieta zawiera mnóstwo ciekawych sformułowań, zawarte tam zostały także wszystkie konieczne dla konsumenta informacje. Ogromny plus.
Parametry: 6.0% Alkoholu, 12% ekstraktu.

czwartek, 1 marca 2012

Krakowiak już rozlany

Na dniach, piwowarzy Browaru Południe rozlali do butelek swój nowy produkt. Krakowiak nieklarowany - Piwo to powinno już niebawem pojawić się także w Kielcach, wtedy wówczas poddamy to piwo wnikliwej degustacji. Można powiedzieć, że z nadejściem wiosny nadchodzą nowe piwa - już niebawem bowiem 8 marca, czyli święto kobiet. Na przełomie lutego oraz kwietnia pojawiło się dużo więcej piwnych ciekawostek. Jabłonowo wypuściło swojego Altbiera, natomiast Lwówek konkurencyjnie dla piwa Klasztornego - Lwówek Belg. Niewykluczone, że na piwnym rynku pojawi się więcej ciekawostek. Czekamy zniecierpliwieni na odpowiedź browaru Kormoran oraz Konstancin, które to również trzymają fason. Niewykluczone, że Krakowiak Nieklarowany podbije serca wszystkich fanów Ciechana Wybornego - Zniecierpliwieni czekamy na rezultat ciężkiej pracy Technologa z Wąsosza. Już niebawem wielka premiera!