sobota, 17 marca 2012

"Niepasteryzowane"

Termin "niepasteryzowane" w dzisiejszych czasach uległ dewaluacji. Minęły bowiem czasy, gdy termin ten nadawał piwom prestiż, wyróżnienie oraz szacunek. Pasteryzacja ma przede wszystkim na celu utrwalić piwo poprzez zwiększenie trwałości biologicznej. Jak zapewne wiecie, piwo niepasteryzowane liczy sobie raptem kilka tygodni terminu przydatności, nic więc dziwnego, że niektóre browary decydują się na wyjałowienie swoich produktów. Patrząc okiem producenta, towar oczekujący na zakup dłużej ma większą szansę na to, by trafić do naszych konsumenckich koszyków. Innymi słowy - im dłużej może czekać, tym lepiej, bo szansa, że w końcu się skusimy, jest znacząco większa. Z punktu widzenia sprzedającego - piwo pasteryzowane prędzej trafi do odbiorców. Należy także pamiętać o osobistych uprzedzeniach, negatywnych odczuciach oraz nieprzyjemnych wspomnieniach nabytych na przestrzeni lat z terminem "niepasteryzowane".

Termin "niepasteryzowane" stał się ostatnio bardzo modny. Można powiedzieć, że był to poniekąd atut małych browarów. Jedno niewinne słowo, a sprawiało, że piwo nabierało nowego znaczenia. Piwo niepasteryzowane było utożsamiane z piwem naturalnym, zdrowym, lepszym. Zasiane przez piwowarów ziarenko zrobiło dużym browarom ćwieka. Te bowiem chcąc dorównać małym zuchom (Jest to naturalny odzew w konkurencyjności) zaczęły wypuszczać piwa niepasteryzowane inaczej. Nie każdy bowiem zwracał uwagę na to, czy piwo ma sześć miesięcy terminu przydatności, czy też może sześć tygodni. Idąc tym tropem, po nitce do kłębka, natrafić można na wiele tematów, gdzie bardziej zaawansowani piwosze, piwowarzy domowi oraz technolodzy wypowiadają się na ten temat. Wielu wyraźnie podaje terminy "mikrofiltracji", "ultrafiltracji". Znaczy to mianowicie tyle, że piwo poddawane jest odfiltrowaniu. Piwo odfiltrowane pozbawiane jest korzystnych dla człowieka związków chemicznych oraz niegroźnych dla organizmu drożdży bogatych w kultury witamin grupy B.

Ostatnio Ciechan Wyborny zaczął posługiwać się terminem "nieutrwalone", podając tym samym na Ciechanie Wybornym definicję tego słowa. W telegraficznym skrócie jest to piwo niepasteryzowane, ale także niewyjałowione oraz naturalne. Termin ten jednak został zepchnięty na drugi plan, ponieważ ostatnim krzykiem mody jest słowo "nieklarowane", które ostatnio dominuje na piwnych etykietach. 

Jak więc radzić sobie z brutalnym marketingiem? Przede wszystkim nie ufać w zupełności temu, co jesteśmy w stanie przeczytać na produkcie. Wnioski nasuwają się same - Należy pić to, co nam smakuje, a niekoniecznie to, co jest w modzie. Nie pozwólmy, by dokonano wyboru za nas w przerwie reklamowej - Ostateczna decyzja należeć musi do nas - smakoszy.

1 komentarz:

  1. Nie sądzę, żeby pasteryzacja cokolwiek w smaku piwa zmieniała. Porównując smak tych samych piw w wersji przed i po pasteryzacji ja osobiście nie widzę żadnej rożnicy. Ma to znaczenie, o ile osad drożdży zostaje w butelce. Wtedy i posmak i witaminy i wszystko się uchowa. Inaczej średnio

    OdpowiedzUsuń