czwartek, 23 lutego 2012

Stout z browaru Południe

Stout Browaru Południe to ciemny, gorzki trunek. Sama nazwa w środowisku piwoszy uchodzi za dziwną i nieadekwatną. Jest to bowiem piwo dolnej fermentacji, według wielu osób bardziej przypominające Schwarz-a, aniżeli tytułowego Stout-a. Wiele osób traktuje to jako celowe wprowadzenie w błąd oraz nieuczciwość względem konsumenta ze strony browaru z Wąsosza. Na pytanie - dlaczego Stout - odpowiada pan Jakub Kłos: `Naszym celem jest warzenie przede wszystkim dobrych piw, które znajdą swoich zwolenników - To jest głównym przedsięwzięciem browaru. Po pierwsze, na kontretykiecie jasno jest napisane, iż jest to nasza interpretacja tegoż podgatunku. Ponadto nasze piwo zalicza się do rodziny Stout-ów. Dodatkowo informujemy także piwoszy o zastosowaniu dolnej fermentacji. Termin "tradycyjnie warzone" odnosić miał się natomiast do samej produkcji. Nie stosujemy nowoczesnych technologii HGB, do warzenia tosujemy chmiel, słód jęczmienny i prawdziwe drożdże piwowarskie. Innymi słowy - my po prostu warzymy piwo. Chcąc ominąć dywagacje jaki to stout napisaliśmy jaka to fermentacja - czyli dolna by nie wdawać się z dyskusję, a czy przypadkiem nie jest to Coffee stout, ponieważ podczas degustacji towarzyszy kawowa nutka, albo czy to nie jest Chocolate stout, czy też jak niektórzy by woleli, Porter Bałtycki. Tu z kolei byłby problem, gdyż nie jest to piwo mocne, jak Bałtycki Porter.` - O co więc chodzi z tą wiekową recepturą? - `Fraza "warzone według oryginalnej receptury" odnosić się ma natomiast do oryginalności, niepowtarzalności, gdyż w naszym odczuciu zastosowano recepturę ciekawą, zdecydowanie różniącą się od pozostałych piw - Co dla nas tożsame jest z oryginalnością. Mieliśmy także na celu podkreślić, że jest to piwo ciemne, lecz nie porter. Co do receptury z XVII w., oczywiście tutaj także zamysł był nieco inny. Nie sądziliśmy, że nasze słowa zostaną odebrane w ten sposób. Przede wszystkim nie chcieliśmy nikogo wprowadzać w błąd, że jest to receptura z XVII wieku. Chodziło nam o przekaz, iż korzenie Stout-ów jako gatunek sięgają XVII w., a korzenie tych piw faktycznie sięgają tamtejszych lat`. Na forum dla piwoszy niedawno wywiązała się dodatkowo dyskusja, w której przeczytać można o przypadkach Stout-ów dolnej fermentacji. Jednym ze sztandarowych przykładów jest Castle Milk Stout browaru SABMiller. Przypadków jest jednak więcej. Można spotkać Guinessa warzonego na licencji przy użyciu drożdży dolnej fermentacji, kolejnym przypadkiem jest Dragon Stout z Jamajki, Kirin Stout z Japonii, jak podaje na forum piwoszy, użytkownik Mason.


Myślę, że Twórcy browaru Południe zachowali się bardzo fair względem konsumentów. Przede wszystkim dlatego, iż podali rodzaj fermentacji, czego inni Producenci unikają. Przejdźmy jednak do rzeczy. Piwo smoliste, nieprzejrzyste, pod koniec degustacji widać było jedynie wiśniowe refleksy.

Zapach: Delikatny, średniointensywny, karmelowo - kawowy. Gdzieniegdzie boryka się delikatna zbożowa nuta. Piwo to na pierwsze wrażenie zmysłu węchu kojarzy mi się z ostatnio pitym Ciechanem Porterem.
Kolor: Kolorystyka tego piwa nie zaskakuje. Jest po prostu czarne. Pod światło niewiele widać, w zasadzie przy brzegach oraz na dnie spostrzec można niewielkie wiśniowe refleksy. Nie mniej jednak piwo to jest nieprzejrzyste, jak w przypadku innych Stout-ów.
Piana: Bardzo przyjemna, czapowata, lekko wodnista. Kolorystycznie wpada w odcienie jasnego chleba z domieszką beżowej barwy. Przyjemna, utrzymuje się do końca piwa, zostawiając na brzegach szklanki beżowe wstążki.
Smak: Bardzo przewidywalny, niczym nie zaskakuje. Podczas degustacji czuć intensywne nuty kawowe, delikatne tło palonego słodu oraz dozę czekolady. Na podniebieniu aromat ten nie utrzymuje się dość długo, choć pozostawia po sobie miłe odczucie. Piwo to sprawia wrażenie świeżego. I choć większy akcent wywarto tutaj na kawową rozkosz, palony finisz mógłby zostać zastąpiony czekoladowym. Podczas degustacji udało się także wychwycić pewien kwaskowy epizod.
Opakowanie: Jak w przypadku browaru Południe, opakowanie jest estetyczne, schludne oraz eleganckie. Bardzo ładnie wszystko jest skomponowane. Butelka bezzwrotna, do jednorazowego użytku - Z butelkami bowiem bywa różnie, niektóre bywają uszczerbione, inne po prostu strasznie zarysowane. Wszystko zwieńczone jest dedykowanym kapslem. Do piwa dołączona jest także ulotka ze szczegółowymi informacjami browaru. Na kontretykiecie można przeczytać dosłownie wszystko, czego piwosz oczekuje. Zarówno typ fermentacji jak i parametry.
Parametry: 5.5% Alkoholu, 13% ekstraktu.

Herold Bohemian Wheat Lager

Pierwsza pisemna wzmianka o browarze z miasta Březnice pojawia się już w 1506 roku. Od lat stosowano tam tradycyjne metody warzenia, nie wdrażając tym samym technologii HGB. Nic więc dziwnego, że piwo to smakuje wybornie. Własne składniki, woda ze studni, zamiłowanie do tradycji i wiekowe doświadczenie dają niesamowity rezultat. I choć jest to jeden z mniejszych browarów czeskich, aż 50% linii produkcyjnej przeznaczana jest dla zagranicznych sąsiadów. Ponadto produkty z browaru Herold zdobywają mnóstwo nagród w konkursach degustacji. Co ciekawe - podczas wizyty w browarze można nie tylko rozkoszować się ambrozją, lecz także zwiedzać zabytkowy budynek - Barokową budowlę browaru oraz słodownię z 1722 roku. Fasadę zamkowego browaru zdobią rzeźby świętego Jana chrzciciela oraz świętego Józefa.


Teraz może jednak coś o samym piwie oraz jego parametrach. Wyżej zaprezentowałem zdjęcie. Na zamieszczonym obrazku piwo nie jest jeszcze tak mętne, jak było po finalnym przelaniu. Na dnie, jak na pszeniczniaka przystało, jest drożdżowy osad.

 Zapach: Świeży, delikatny, wyczuwalne winne aromaty, goździki oraz drożdże. Zapach jest bardzo przyjemny i naprawdę subtelny. Delikatnie roznosi się wokół piwa tworząc przyzwoitą aurę. Gdzieniegdzie w tle poniewiera się niewielka chlebowość. W skrócie - jest w porządku.
Kolor: Zanim jeszcze przelałem piwo kompletnie do szklanki, piwo miało lekko słomkową poświatę. Było bardzo jasne, w odcieniach zbożowych. Po przelaniu całego trunku do szklanki, można było dostrzec lekko pomarańczowe zabarwienie, wpadające nieco w odcienie miodu z cytryną. Można nawet powiedzieć, że kolorystycznie jest to napój musztardowo - miodowy.
Piana: Bez zarzutu. Przy przelewaniu piwo mocno się pieni, a piana jest całkiem sztywna, czapowata. Biały puch tworzy się na sam koniec i pręży ponad brzegi kielicha. Po paru minutach ustępuje, zostawiając biały kożuch, który stroi grzbiet.
Smak: Tutaj już można długo opowiadać. Jest to bowiem (moim skromnym zdaniem) melodia. Podczas pierwszych prób wychwycenia smaków ewidentnie czuć goździkowe nuty charakterystyczne dla wielu piw niemieckich. Pierwsze moje skojarzenie - jak gdybym pił Lindenbrau Weizen. Delikatne, a zarazem treściwe. Nie jestem pewien, ale mam nawet wrażenie, jak gdyby była to czeska "dwunastka". Na tle goździków występuje także symfonia bananów, toffi, drożdży oraz niewielka kwaskowość.
Opakowanie: Niewiele mogę rzec. Etykieta nie rzuca się w oczy, jest trochę w nowoczesnym stylu. Coś a 'la "zamerykanizowane" piwo czeskie. Jak gdyby browar chciał gonić za trendem na wszystko, co amerykańskie. Kontretykieta zawiera opisy w czterech językach, choć nigdzie nie jest napisana zawartość ekstraktu. Kapsel niededykowany, więc to kolejny ból. Butelka zwrotna - jak na Czechy przystało, recykling pełną parą. Opakowanie nie urzeka, a nawet sprawia mylne wrażenie. Długo zwlekałem z próbą tego piwa.
Parametry: Alkohol 5.0%, zawartość ekstraktu - brak danych.

środa, 22 lutego 2012

Przekąski do piwa

Przyrost tkanki tłuszczowej u piwoszy od lat utożsamiano z piciem piwa. A przecież samo piwo ma niewiele więcej kalorii, co szklanka mleka, soku czy znanej wszystkim coca - coli. Oczywiście wszystko to po prostu zasługa dań serwowanych z piwem. Tłusta golonka z musztardą, karczek z grilla, wędzona kiełbasa są doskonałym wykończeniem goryczki. Przyjęło się, że przy piciu piwa dobrze jest także coś przegryźć. I tak oto napotkać można także wędzone rybki, pikantne kalmary, specjalny gatunek wołowiny, czy nawet słonecznika.

Wołowina suszona występuje w wielu odmianach - pikantnej, klasycznej czy wędzonej. Znane wszystkim z bajki Johny Bravo czy westernów suszone mięso jest doskonałym przysmakiem i przekąską. Bardzo pożywne, a zarazem zajmujące. Przyprawioną wołowinę osusza się z niepotrzebnej wody, dzięki czemu zawarte w niej białko, witaminy czy minerały przyjmują lżejszą, "skondensowaną" postać. Sto gram tejże przekąski jest porównywalne do porcji mięsa o wadze trzystu gram. Rozkoszując się suszoną wołowiną, należy pamiętać o dokładnym przeżuwaniu. Wtedy bowiem uwalniamy kwintesencję smaku, a kawałek wielkości chrupka staje się bardziej przyswajalny, łatwiejszy do strawienia, z kolei nasz mózg poprzez receptory smakowe systematycznie nabiera poczucia sytości. Mięso można także suszyć na własną rękę - Doskonale nadają się do tego cielęcina, ligawa, antrykot, a nawet schab.

Nic tak nie zajmuje człowieka, jak łuskanie prażonego słonecznika. Oczywiście jest to trochę żmudna praca i istnieje ryzyko połknięcia słonecznika w łupince, ale nie odnotowałem w tymże przypadku efektów ubocznych. Samą skorupkę prawdopodobnie podczas produkcji potraktowano solą - Całkiem ciekawe i zajmujące połączenie. Doskonała alternatywa dla tych, którzy lubią zaabsorbować czymś ręce przy piwie. Idealne zastąpienie papierosów. Czasem zdarzają się popękane skorupki, lub stare ziarna, które mają posmak ziemi.

Suszone ryby to już wyższa szkoła jazdy. Błękitek, karp, a nawet dorsz. Niektóre przekąski są nawet z ośćmi. Owoce morza dla każdego. Jedni wolą kalmary, inni krewetki. Dla każdego coś smacznego! Wszystko to w różnych przyprawach. Spotkać możemy ryby wędzone, jak i pikantne. Kalmary cięte zarówno w paski jak i w krążki. Odpowiednia technika suszenia umożliwia zachować świeżość na dłużej, a przysmak ten jest bardzo sycący i odżywczy. Niewiele osób odmawia sobie tejże przyjemności. Przekąski z owoców morza są podobne trochę do żelek - twardawe, należy je bardzo dobrze przeżuć, a z każdą sekundą uwalniana jest co raz to kolejna dawka smaku.

Mój ulubiony przysmak - krążki chlebowe. Zapewne każdy kojarzy słynne Bake Rolls. Inaczej nie da się tego opisać. To po prostu suszony chleb, coś na zasadzie sucharków. Bardzo dobra przekąska w kilku różnych smakach (między innimi Jalapeno, Ser z czosnkiem, Czosnek, Salami). Można spotkać także sucharki zbożowe innego producenta (te niekoniecznie cięte w krążki, a w paski). Natknąłem się na trzy smaki: szynka, śmietanowe oraz z chleba razowego o smaku salami. Doskonałe na imprezy, idealne zastępstwo dla Chipsów.


piątek, 17 lutego 2012

Południe, Kresowe Mocne


Kresowe Mocne to jedna z pozycji Browaru Południe w Wąsoszu. Pierw może jednak garść ciekawostek. Przede wszystkim jest to piwo mocne, warzone w zgodzie z z Bawarskim Prawem Czystości, zwanym również Reinheitsgebot. Prawo to mówi, że piwo w każdej wsi czy mieście powinno się warzyć z podstawowych składników: chmielu, słodu jęczmiennego oraz wody. Jest to w chwili obecnej nic innego, jak historyczna norma, która w dzisiejszych czasach jedynie wyszczególnia trunek. Wyszczególnia o tyle, o ile ktoś zna ową normę ogłoszoną i podpisaną przez księcia Wilhelma IV, dnia 23 Kwietnia 1516 roku. Niektóre źródła donoszą, że prawo to wprowadzono, ponieważ niektórzy piwowarzy szukali tańszych zamienników, co wiadomo, przekładało się na jakość piwa. To ciekawe, że pomimo pięciuset lat, prawo to znalazło uznanie i poparcie wśród europejczyków. Etykieta tego piwa jest schludna i estetyczna, natomiast na kontretykiecie podano wszystkie dane. 14% ekstraktu, 6.5% alkoholu. Do tego dedykowany kapsel - nie da się ukryć, wszystko jest tak, jak należy. Po odchyleniu kapsla starym zwyczajem przy użyciu widelca, przelałem piwo do szklanki. Strumień złocistego trunku na samym początku rozpętał burzę puszystej i białej piany. Czapowaty puch opada po chwili, pozostawiając niewielką białą kołderkę oraz śnieżne firany na brzegach szklanki. W tle wychwyciłem chlebowe nuty zapachowe, gdzieniegdzie kołatały się aromaty słodu oraz miodu. Mimo to zapach nie był jakiś intensywny, można wręcz powiedzieć, że grał tu drugorzędną rolę, zważywszy na to, że pianka oraz kolor profilu piwa przyciąga całą uwagę. Zaciągając łyk poczułem się nieco zaskoczony. Podejrzewałem, że skoro jest to piwo mocne, będę miał do czynienia z czymś bardziej ostrym, nie mniej jednak jest to bardzo łagodne piwo. Trunek ten jest dość wytrawny, a miejscami wyczuwalna jest niewielka słodycz z chmielowym finiszem. Gorycz następuje dopiero przy kolejnych łykach. Jak już wspomniałem - bardzo łagodne piwo - nawet dla tych, którzy mocnych piw nie lubią. Kresowe Mocne doskonale komponowało się z wiejską kiełbasą serwowaną z dodatkiem musztardy. Uczta dla podniebienia i prawdopodobnie będę wracał do tej pozycji jeszcze wiele razy.

czwartek, 16 lutego 2012

Tłusty Czwartek - Porter z Ciechanowa!


Z okazji tłustego czwartku, recenzujemy ciechanowski Porter 22º. "Edycja limitowana" jest nieco frapująca, można więc śmiało stwierdzić, że mamy do czynienia z czymś specjalnym. Do rzeczy jednak. Nie jestem fanem piwa ciemnego, choć znajdą się czasem wyjątki, które przypadną mi do gustu. Ciechan Porter zawiódł moje oczekiwania. Przede wszystkim pragnę zauważyć, że kontretykieta wprowadza nieco w błąd. Napisane jest, że jest to piwo klarowne, czego nie spostrzegłem nawet podstawiając kufel pod światło (Ostatecznie spostrzegłem wiśniowe refleksy przy dnie naczynia). Nie przeszkadza mi zbytnio fakt, że kontretykieta kłamie, choć wiem, że dla niektórych może to być fakt nie do przyjęcia. Cała tworzona wokół tego piwa otoczka: "Najlepszy porter, jakiego kiedykolwiek piłeś", lub też "Edycja limitowana" mogą być zwykłym chwytem marketingowym - Przy takim zestawieniu słów, kto mógłby się oprzeć czarnej etykiecie ze złotymi konturami i napisami? Ciekawostką jest także fakt, że na kontretykiecie nikt nie wspomniał o fermentacji. Niewiadomo więc, czy jest to typowy dolniak czy górniak. Niektóre źródła podają, że jest to piwo w stylu Baltic Porter. Przy otwarciu w atmosferze rozniósł się aromat zbóż, karmelu oraz kawy. Próbowałem wyłapać jeszcze jakiekolwiek inne zapachy, nie mniej jednak nie udało mi się wychwycić nic więcej. Przelałem więc trunek do kufla, by zobaczyć, jak prezentuje się z zewnątrz i... Pierwsze co wbija się w oczy, to beżowa, a nawet brązowa jak skórka chleba pianka. Niestety poza zdjęciem, niewiele się nacieszyłem z tego widoku, gdyż brunatny puch ustąpił po chwili. Lekko zdegustowany i niezadowolony podjąłem się degustacji. Pierwsze smakowe skojarzenia: Gorzka czekolada, kawa, piwniczne oraz winne aromaty, aż miło. Kolejny łyk - dość wytrawne wydźwięki pomieszane z niewielką kwaskową nutą. Do całej symfonii dochodzą także zbożowe tła, oraz aromat kawy z czekoladowym finiszem. Co tu dużo gadać - jedni chwalą, inni potępiają. Nie usytuuję się po żadnej ze stron. Piwo godne uwagi. Dobre, aczkolwiek nie najlepsze - Skarcone głównie za tą nikłą piankę, którą nie zdążyłem się nawet nacieszyć. Na pewno przyjemniejsze od zwykłego porteru z Ciechanowa. W kolejce czeka także Porter Grudniowy i kto wie, co z tego wyniknie.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Piwo Niemieckie Köstritzer Schwarzbier, ciemne

Z etykiety można wyczytać, iż jest to Schwarz warzony w zgodzie z bawarskim prawem czystości od 1543 roku.Browar pochodzi z miasta Bad Köstritz, powiatu Greiz w Turyngii (Niemcy). Miasto usytuowane jest przy rzece Weiße Elster, 7 km na północny zachód od miasta Gera. Köstritzer jest jednym z najstarszych Schwarzbier jakie spotkać można na polskim rynku. W piwie tym za życia lubował się także poeta i dramatopisarz Johann Wolfgang von Goethe. Etykieta niemal czarna, krawatka i kontretykieta dopasowana do reszty, butelka zwrotna. Etykieta zasiliła mój malutki zbiór etykiet z piwa (Numer 47). Piwo to ma 4.8% alkoholu i 11.4% ekstraktu. Do rzeczy jednak. Po przelaniu do kufelka sprezentowanego przez kolegów, utworzyła się przyzwoita, beżowa, drobnoziarnista pianka, która długo utrzymywała się na powierzchni piwa. Zapach przyjemny, z wyczuwalną nutą karmelu oraz gorzkiej czekolady, gdzieniegdzie w tle przeciągają się winne aromaty. Dość świeży i przyjemny zapach. Lekka słodowość na języku po przełknięciu pozostawia po sobie kawowe nuty oraz smak chmielu i wytrawny aromat. Przy każdym następnym łyku piwo to zadowala co raz bardziej. Do niedawna nie tolerowałem piw ciemnych. Muszę jednak przyznać, że podawane przez pana Krzysztofa co raz to kolejne pozycje mnie zadowalają. Barwa Köstritzera to czysta czerń, wydaje się nawet, że piwo to jest lekko mętne. Pod światło spostrzec można delikatne, wiśniowe refleksy, wpadające w jasny, bordowy kolor. Niewykluczone, że można to piwo porównać także do Stout-ów. Zaletą w tym przypadku jest fakt, iż jest to piwo lekkie, a zarazem gęste. Jeżeli ktoś nie lubi ciężkich Bocków - Schwarz browaru Köstritzer jest idealny.

sobota, 11 lutego 2012

Bakalář Double Bock

Doppel-bocki tradycyjnie warzono niegdyś z okazji świąt Bożego Narodzenia. Przekładając na polski, jest to po prostu podwójny koźlak. Bakalář Double Bock liczy sobie aż 7% alkoholu. Ze strony producenta można wyczytać także, że piwo to zawiera 17% ekstraktu - przyzwoicie. Ciekawostką jest także fakt, że jest to piwo specjalne - pierwszą warkę uwarzono na 555-lecie browaru. Etykieta została doprawiona w świąteczne elementy. Całkiem przyjemnie wszystko się komponuje, choć zielona butelka często wzbudza wśród piwoszy niechęć. Piwo to pochodzi z czeskiego miasta Rakovnik. Dlaczego jest warte uwagi? Nie jestem osobą, która lubuje się w piwach ciemnych. Podwójny koźlak to piwo mocne (Sam fakt, że mocne dodatkowo mnie odtrąca). Nie mam bladego pojęcia, co mnie podkusiło. Ale do rzeczy. Już od samego początku, w chwili otwarcia piwa, rozprzestrzenił się wokół mnie intensywny zapach słodów. Miło zapachniało. Nie mniej jednak na myśl przyszły niemiłe wspomnienia Koźlaka z Miłosławia (płytki w smaku Koźlak, a nawet tylko cień). Rubinowo wiśniowa barwa, biała piana, przyjemny zapach - Kusi, oj kusi. Co lepsze, na powierzchni piwa pozostawał puszysty dywan. Mam za sobą niewielki repertuar double bock'ów, ale Bakalář pozytywnie zaskakuje. Po pierwszym łyku wdarł się smak charakterystyczny dla Koźlaków, co jednak zaskakuje - Piwo to jest bardzo delikatne. Winne aromaty powiązane są z niewielką słodową nutką. Próbowałem wyłapać kolejne smaki, jednak borykało się tam coś dla mnie nieuchwytnego. Nie wiem, co, aczkolwiek jest to bardzo miłe skojarzenie. W tle gdzieniegdzie pojawiały się także dębowe finisze. Piwo godne uwagi, można by powiedzieć - podchodzące trochę pod piwo belgijskie. Gorąco polecam fanom piw mocnych oraz ciemnych - nie mylić z porterem. Na świecie są zarówno portery bałtyckie, jak i angielskie. Bakalář nie jest żadnym z nich.

piątek, 10 lutego 2012

Sól w piwie

W sieci panuje przeświadczenie, że sól kuchenna ma zbawcze znaczenie dla piwa. Powstają liczne plotki, które budzą kontrowersje. Postanowiłem zbadać prawdziwość tych informacji, by przekonać się na własnej skórze, o co tak naprawdę tyle szumu i czy warto piwo solić. Zadałem przed sobą pytanie: Co ta sól tak naprawdę wnosi do piwa? W Internecie napotkać można wiele szokujących idei. Mianowicie, iż po piwie z solą nie boli gardło - nie ukrywam, że nigdy nie bolało mnie gardło po zimnym napoju, być może jest to czyste dorabianie teorii. Kolejna enigmatyczna ciekawostka: "Sól polepsza smak piwa". Pytanie tylko, w jaki sposób? Przemienia naszego jasnego lagera w chmielowego SSJ2? No trudno - niech stracę. Eksperyment czas zacząć.
  
Smak: W moim odczuciu sól nie wpłynęła korzystnie na smak, a wręcz przeciwnie. Szczerze powiedziawszy, wolałbym ból gardła. Jeżeli miałbym kiedykolwiek wybierać, w znaczącym stopniu zdecydowałbym się na Coca - Colę z miodem. Choć podejrzewam, że i tu mógłbym zwątpić.


Bąbelki: Sól wzburzyła nieco pianę, która zrobiła się odrobinę gęstsza, jak w drugiej szklance. Zdecydowanie szybciej jednak opadła, a po kilku chwilach nie było po niej śladu. Niewykluczone więc, że piwo zwyczajnie wygazowało się. ALE UWAGA! Po dosypaniu niewielkiej ilości soli, niewiele się zmieniło. Na mojej twarzy zagościła konsternacja i zażenowanie. Gdzie ta "piana"? Wpadłem więc na genialny (!!) pomysł, aby piwo delikatnie zamieszać, by nie wzburzyć zbytnio piany. Po tej czynności, część trunku wykipiała z naczynia. Można więc śmiało stwierdzić, że sól w pewien sposób pobudza bąbelki.

Wnioski oraz spostrzeżenia: Nie wiem, kto sieje takie plotki, ale chyba czas zacząć je dementować. Sól nie ma zbawczego wpływu, ani także nie zmienia naszych piw w Super Sayana, choć niektóre źródła w Internecie podają, że dawniej sypano sól do porterów i ciemnych piw w celu wzmocnienia kawowego smaku. No cóż, Krakonos "dwunastka" z typowymi Porterami niewiele ma wspólnego. Niewykluczone, że piwo solone komuś smakuje - jestem doprawdy pełen podziwu. W zależności od dawki dosypanej do piwa, smak może się znacząco zmienić, niewykluczone nawet, że różnicy nie odczujemy. Wszystko jest względne i zależne od porcji soli, jaką dosypać chcemy. W telegraficznym skrócie - Jeżeli piwo z solą sprawia, że na drugi dzień nie boli gardło, dlaczego nie powinniśmy także solić lodów?

czwartek, 9 lutego 2012

Günther-Bräu Edles Lagerbier Bernstein

Piwo niemieckie warzone w zgodzie z bawarskim prawem czystości. Uhonorowane srebrnym medalem European Beer Star w 2008 roku. Zapach kiepski, za wiele nie wyczułem. Nie da się ukryć, że zaczęło mi towarzyszyć chwilowe zażenowanie. Nie mniej jednak - do rzeczy! Po przelaniu do szklanki, urzekł mnie przyjemny kolor miedziano - herbaciany, jak zresztą widać na zdjęciu. Do tego biała pianka - drobnoziarnista, choć duże bąble w miarę szybko ją redukowały. Nadszedł czas na pierwszy łyk. Pomimo goryczki nie zachwyca, aczkolwiek jest pewne miłe skojarzenie. Pite w 2009 roku Lubuskie Naturalne smakowało podobnie, co nasz bohater. To duża zaleta, bowiem swojego czasu Lubuskie było jednym z moich ulubionych piw (za lat świetności Lubuskie liczyło sobie 6.5% alkoholu, a na butelce podawano zawartość ekstraktu. Zwieńczający kapsel zdobiony był na grzbiecie zmodyfikowaną na kształt listka piłką do koszykówki). Piwo to ma charakterystyczne dla niemieckich trunków smak. Słód pomieszany z delikatnym chmielowym aromatem, lekkie i orzeźwiające. Podczas degustacji, gdzieś między wierszami wdziera się delikatny posmak świeżo parzonej herbaty. Jest to w zasadzie tylko skąpe tło, bo o pejzażu nie ma tutaj mowy. Z zamkniętymi oczami byłbym w stanie stwierdzić, że mam do czynienia z piwem niemieckim, przynajmniej w tym przypadku. Smak oraz szata graficzna są warte świeczki, resztę bym dopracował. Nasycenie jest znikome, przez co bardziej pasowałaby nazwa "Keller". No cóż - Przede wszystkim idąc do domu, spodziewałem się czegoś lepszego. Dość wysoka średnia ocen na Ratebeer.com zwiodła mnie na manowce - A może po prostu to ma tak smakować? I choć stwierdzam to z przykrością - piwo średnie, potraktowane i tak dosyć ulgowo. Zadziwiającym jest fakt, że Rosja smakowała mi nieco bardziej.

środa, 8 lutego 2012

Nowinki z Południa - Krakowiak

 W najbliższym okresie na półkach sklepowych pojawią się nowe piwa Browaru Południe - Krakowiaki. Można śmiało więc powiedzieć, że koniec zimy zapowiada się przyjemnie - Przede wszystkim, Kres mrozów, a dla piwoszy, trzy nowe pozycje. Krakowiak wystąpi dla nas w trzech odsłonach. Miód, czyli kolejna propozycja piwa miodowego, co sprawi, że wybór stanie się jeszcze trudniejszy. Miód - Malina, doskonała nisza, jeżeli chodzi o piwa smakowe (kto wie, czy w końcu na stałe nie wyprze syropów z Pubów). Typowy pils, czyli Krakowiak nieklarowany będzie doskonałą alternatywą dla tych, którzy wciąż szukają czegoś dla siebie. Browar zaprezentował także projekty etykiet - Są stylowe, schludne i estetyczne. Piwa są ponumerowane. Numerem jeden określony został Krakowiak nieklarowany, numerem dwa Krakowiak miodowy, numerem trzy - miód z maliną. W swym portfolio, browar ma także wyśmienite piwo Kresowe Jasne Pełne, znaleźć można także Kresowe Mocne oraz Stout (Piwo typu dark lager). To nie jest pomyłka - Stout to na ogół piwo górnej fermentacji, ciemne. Styl ten wywodzi się z Irlandii (co nieco o Stoutach można przeczytać tutaj). Niewykluczone więc, że Stout to nazwa piwa, a nie określenie samego podgatunku, jak wielu mylnie kojarzy. Oczywiście są to tylko moje prywatne, piwne przemyślenia - Nie kwestionuję tutaj natomiast ewidentnego błędu. Niewykluczone, że był to także sposób na dobrą reklamę. Jak bowiem dla Portalu Spożywczego wypowiedział się pan Jacek Kłos, badania marketingowe są kosztowne i mały browar nie może sobie na to pozwolić. Nie trzeba jednak przeprowadzać badań, by wstrzelić się w rynek konsumenta - Nic tak bowiem nie smakuje naszym kobietom, jak piwa miodowe oraz malinowe. Ciekawe tylko, czy Krakowiak nie zawyży konkurencji poprzeczki? W końcu gdy nie można już powalczyć na cenę, trzeba pracować nad jakością. Z Facebook'owego fanpage wyczytać możemy "Krakowiak to fascynacja galicyjskimi tradycjami piwowarskimi". Już na samą myśl ślinka cieknie. Pomysłodawcy Krakowiaka pomysł uwarzenia piw miodowych oraz miodowo-malinowych zaczerpnęli od Cystersów z Opactwa w Szczyrzycu. Pierwsze wzmianki o warzeniu piwa pochodzą z 1628 roku. Kroniki klasztorne podają, że był to napój z dodatkiem cykorii, chmielu, palonego ziarna, określany mianem cerewizji. I choć receptura zaginęła gdzieś w archiwach, niewykluczone, że Browar Południe zdołał ją ponownie odtworzyć. Czekamy ze zniecierpliwieniem na specjały z Wąsocza.

Moskwa, Efes, Staryj Melnik Osoboje

Pierw może coś o samym zdjęciu. Jak widać, bardzo ładne tło butelek, piękny kufel z piwowarii i coś zielonego brykającego się w tle. A już bardziej poważnie. Staryj Melnik to dość ciekawy złocisty napój. Nie znalazłem nigdzie żadnej informacji dotyczącej samego piwa, nie mniej jednak są dwa podejrzenia co do etymologii nazwy piwa. Pierwszym podejrzeniem, jakie wysnułem, jest po prostu skojarzenie ze słowami polskimi "Stary Młynarz", "Stary Młyniec", "Stary Młyn". Tutaj można rzucić monetą, zagrać w kamień, papier, nożyce. Można także urządzić losowanie, ciężko mi stwierdzić, co dokładnie to oznacza, zważywszy na to, że ja pa ruski nie gawariet. Drugie, także niegłupie tłumaczenie - po prostu Stary Mielnik. Dlaczego Mielnik? Ano jest w Polsce takie miasteczko nad rzeką Bugu, przy pograniczu Polski z Białorusią - Mielnik. W 1940 roku Rosjanie bardzo nam tam nabroili - czyżby Staryj Melnik to po prostu zadość uczynienie? A może jakieś powojenne roszczenie względem miasta? No nieważne! Grunt, że skoro już coś zrobili, to zrobili to w miarę przyzwoicie. Piwo to można zakupić w zielonej butelce zwieńczonej na szyjce kapslem z motywem młyna (ciężko określić, czy młyn jest stary, prawdę powiedziawszy widziałem mało młynów). Alkoholu raptem 4.6%, ekstraktu aż 11%. Zdziwiłem się, że podają, bo niektórzy się wstydzą. Rozłożyłem więc statyw zapożyczony od pani Agnieszki, przymocowałem aparat i nalałem piwo. Niemal od początku nalewaniu towarzyszy piana, która z każdą następną sekundą okazale rośnie (Nie, żeby mi to przeszkadzało), co znacząco utrudnia nalewanie piwa, należy pamiętać, o przelewaniu piwa po brzegu naczynia. Można je dodatkowo schłodzić, co w pewien sposób załagodzi temperament bąbelków. Cyknąłem fotografię - Więcej było samego ustawiania, aniżeli fotografowania, ale dobre zdjęcie nie jest złe! Po cyknięciu zdjęcia, odstawiłem statyw i zabrałem się za... jedzenie rosołu. Po posiłku, spostrzegłem brak piany, oraz białe grudy oblepiające brzegi szklanki z Piwowarii (Owszem, pięknie to wygląda, ale gdzie moja piana?!). Wygląda na to, że piwo strzeliło focha, co nie zniechęciło mnie do degustacji. Brak stęchłego smaku starych desek podpowiada mi, że chyba jednak nie chodziło o wiekowy młyn, ani o znoszone, skórzane gatki piwosza. Zapach - przyjemny, świeży, chmielowo - słodowy. Piana, jak widać, biała, choć w jednostkach czasu jeden talerz rosołu na godzinę piwo wysiada, więc można powiedzieć: Cieszmy się kochać pianę, bo szybko odchodzi. Zaciągnąłem pierwszy łyk - wizja mocno nachmielonego piwa znikła razem z białym wspomnieniem. Po niewielkim dokształceniu forum Piwo.org, jasno stwierdziłem, iż piwo to było krótko chmielone, a przede wszystkim chmielem aromatycznym. Stały schemat bukietu dla piw rosyjskich - lekka słodowość niweluje w znaczącym stopniu gorycz, choć piwo samo w sobie jest przyjemne. Jeżeli mam być szczery - wolałbym, gdyby gorycz wręcz paraliżowała, choć nie ukrywam, że wypiłem Melnika ze smakiem. Podpasuje przede wszystkim osobom, które preferują łagodne piwa z dozą słodową i bez intensywnych akcentów chmielowych. Trunek idealny dla tych, którzy dopiero zaczynają przygodę z piwem - nie zrazi, ale też nie porazi szokiem różnicowym między piwem pospolitym, a piwem innym. Można nawet powiedzieć, że to taki łącznik. Charon pomiędzy światami. Piwo to jednak nie zaprowadzi nas do Hadesu, a jedynie na sąd naszego gustu piwnego, gdzie przygoda z piwem zacznie się na nowo - od początku. Dla bardziej doświadczonych piwoszy będzie to piwo standardowe, przeciętniak bez zbędnych szałów. W mojej opinii jest to piwo dobre na co dzień.

wtorek, 7 lutego 2012

Zupa piwna

Niektórzy już uważają, że mam obsesję - czas więc postawić kropkę nad I. Dziś zajmiemy się piwem w kulinariach. Piwo można pić z kufelka, butelki, puszki, kieliszka, czy po prostu zwykłej szklanki. Zdarza się także, że pije je się po prostu z kubka, nie mniej jednak są to skrajne przypadki. Dziś zajmiemy się przypadkiem piwa serwowanego w miseczce. Na tę okazję znalazłem kilka ciekawych przepisów:

Zupa A 'la grzaniec
By przygotować ten posiłek, potrzebne nam będzie tylko trzydzieści minut (Można więc uznać, że jest to posiłek na szybko), ponadto nie wymaga od nas większych zdolności kulinarnych, czy też kosmicznych składników - Innymi słowy, zupę tę ugotuje każdy, kto ma dostęp do zwykłego spożywczaka oraz pierwszej klasy piwa. Do ugotowania tejże zupy potrzebne będą: pół bochenka chleba, półtora łyżki masła (należy pamiętać, że żadne miksy i inne podróbki się nie nadadzą), cztery żółtka (oczywiście surowych jajek, oddzielić można je przy użyciu skorupek), kartonik śmietany wiejskiej, dwie butelki piwa (zalecam czeskie desitki, najlepiej jasne) oraz przyprawy wedle uznania. Zważywszy jednak, iż jest to trochę zupa a'la grzaniec, można stosować przyprawy lekko słodzące, lub najzwyklejszą przyprawę do grzańca. Opcjonalnie można dodać trochę cytryny, pomarańczy, lub nawet czerwonego grejpfruta.

Sposób przygotowania:
Pierw zabieramy się za chleb. Nie ma lekko, kroić trzeba. Tym, którzy nie są wprawionymi nożownikami, zalecamy szczególną ostrożność. Obrywamy chleb ze skórki, którą następnie kroimy w kostkę. Wrzucamy na patelnię, obsmażamy na maśle - na wzór grzanek. Miąższ z chleba zostawiamy w chlebaku, przyda się potem. Żółtka z jajek rozcieramy ze śmietaną i cukrem na puszystą masę, a następnie wlewamy do rondelka i na bardzo wolnym ogniu podgrzewamy. Należy pamiętać, by nie zagotować mieszaniny. Po niewielkim podgrzaniu zalecam ściszyć ogień, zwerbować kipera do mieszania (warto tu użyć jedno z dwóch piw w celu przekupienia, jeżeli nie ma takiej potrzeby - nic nie stoi na przeszkodzie, by piwo zostało na wieczór) i zająć się wywarem z piwa. Po uprzednim przyprawieniu przyprawą do grzańca oraz pomarańczą, podgrzewamy piwo. Należy mieć na uwadze, by nie doprowadzać wywaru do wrzenia! Dlatego też warto podgrzewać piwo z pomarańczą na wolnym ogniu, dodatkowo mieszając. Po upływie 8 - 10 minut dodajemy zawartość garczka do mieszaniny jajka ze śmietaną i całość mieszamy delikatnie podgrzewając. Po przemieszaniu oraz scaleniu się wywaru z mieszaniną, z ulgą wyłączamy gaz - ugotowaliśmy swoją pierwszą piwną zupę. Należy ją serwować z wcześniej przyrządzonymi grzankami, można także przegryzać pozostałym miąższem z chleba.

Gramatka
Zapewne każdy, kto czytał Pana Tadeusza autorstwa Adama Mickiewicza, kojarzy staropolski przepis na polewkę z piwa. Gramatka, lub inaczej także Faramuszka, Biermuszka było daniem podawanym głównie na śniadanie, choć w dzisiejszych czasach wyparte zostało przez pospolitą kawę. Wspólnym mianownikiem w tym piwie było jedynie piwo. Reszta bowiem dodawana jest wedle uznania i własnych upodobań. Innymi słowy - ilu kucharzy, tyle przepisów, choć wszystkie podobne.

Zanim jednak o sposobie przyrządzenia, pozwoliłem sobie zacytować także fragment Pana Tadeusza mówiący o tymże przepisie: 

Panie starsze już wcześniej wstawszy piły kawę, 
Teraz drugą dla siebie zrobiły potrawę: 
Z gorącego, śmietaną bielonego piwa, 
W którym twaróg gruzłami posiekany pływa

Do rzeczy jednak By ugotować Gramatkę, będziemy potrzebować pół litra jasnego piwa (do litra, w zależności od potrzeb), śmietanę wiejską (na ogół 200ml wystarczy), trzy, do czterech żółtek oddzielonych od białek przy pomocy skorupek. sześć, do siedmiu kopiatych łyżek cukru, 450 gram twarożku, dwie łyżki masła. Można także dodać chleb, kminek, pieprz, czosnek i wiele, wiele innych składników.


Sposób przygotowania:
Czosnek rozgniatamy, lub kroimy na mniejsze kawałki, podsmażamy na maśle przy użyciu wolnego ognia, by nic nie przypalić. Należy pamiętać o mieszaniu! Podobnie jak w pierwszym przepisie, żółtka ucieramy ze śmietaną i cukrem. Podgrzewamy przyprawione wedle uznania piwo na wolnym ogniu, nie doprowadzając do wrzenia (jest to bardzo ważne), na talerzu rozkruszamy twaróg, i odrobinę chleba, dorzucamy podsmażony czosnek. Po dziesięciu minutach ściszamy ogień do zera, polewamy zawartość talerza polewką.

Smacznego!

Browar Baltika, Baltika niefiltrowane

Na wstępie pragnę podziękować za fajny prezent na dwudzieste drugie urodziny. Łukasz, Ernest, jak widzicie kufel spisuje się na medal.

Piwo Baltika "Razlivnoje" to piwo niepasteryzowane oraz nieodfiltrowane (co zresztą doskonale widać na zdjęciu). Ładny, bursztynowy kolor, biała piana. Kolorystycznie przypomina herbatę z dużą ilością miodu. Podczas przelewania wznieca się dość burzliwa, drobnoziarnista piana, choć na dobrą sprawę nie jest ona dosyć trwała (Wystarczyło jednak, by ustawić odpowiednio aparat, więc tak czy owak - jestem zadowolony). Zapach piwa nie jest jakiś wybitny. W nozdrza wdarł się początkowo drapieżnie zapach słodu zmiękczony delikatnym, ziołowym akcentem. Podczas drugiej próby wyłapania wachlarzu aromatów, wychwycić da się także pewną nutę świeżości. My tu gadu - gadu o ziołach i słodach, a piana umyka. Czas więc podjąć się próby sił. Pierwszy łyk wprawił mnie w osłupienie. Odniosłem wrażenie, jak gdyby piwo było skażone, kwaśne. Miałem ochotę je po prostu wylać, ale pociągnąłem drugi łyk. Kwaśny smak ustąpił słodowemu. W przełyku poczułem pewnego rodzaju orzeźwienie. Kolejne piwo rosyjskie, które piję, kolejna pozycja o słodowym podłożu. Na podniebieniu długo unosi się aromat goryczy, aczkolwiek piwo to samo w sobie jest bardzo delikatne. Nasycenie gazem nie jest wysokie, co raczej nie jest minusem. Bąbelki tu nie przeszkadzają, ale też nie przypominają o swej obecności. Spostrzegłem także pewną ciekawostkę, choć nie potrafię sprecyzować, co to takiego. Pod koniec degustacji, na dnie tworzyła się zawiesina, jak w przypadku picia kakao, kiedy to czarne smugi tworzą się na powierzchni cieczy. Podobne wzorki pozostawały w przypadku piwa Baltika. Podejrzewam, że były to najzwyklejsze drożdże, choć czy jest to pożądany przez rosyjskich Piwowarów efekt - nie mam bladego pojęcia. Piwo to ma 4.6% alkoholu i tylko (lub aż, to zależy od piwa, do którego chcielibyśmy przyrównać Baltikę) 10.4% ekstraktu. Browar ma też kilka innych pozycji (między innymi piwo limonkowe, porter, pszenica). Podsumowując - piwo smakowało mi, chcąc oceniać w skali od jeden do dziesięciu, dałbym solidne sześć i pół. Ładna etykieta, dedykowany kapsel, niestandardowa pojemność opakowania - raptem 440 mililitrów. Apropo opakowania - chce ktoś butelkę?

niedziela, 5 lutego 2012

Najdziwniejsze piwa świata

Zainspirowany wpisem browaru Kormoran na fanpage, postanowiłem napisać notkę o najdziwniejszych piwach świata. Śledź w piwie bowiem był wydarzeniem, które przechyliło szalę. Istnieje bowiem mnóstwo różniastych piw, które swoją innością wciąż zadziwiają i szokują.

Piwa bez lepku (bezglutenowe) to piwa dla osób chorych na celiakię. W smaku nie odczuwa się znaczącej różnicy, a do produkcji stosuje się produkty bezglutenowe. By piwo zostało oznaczone znakiem żywności bezglutenowej, dawka glutenu nie może przekraczać 20ppm. Mówiąc wprost - piwo bezglutenowe wciąż może zawierać niewielki odsetek alergenów.

Drugim dość kontrowersyjnym trunkiem jest piwo dla niewidomych. W zasadzie niewiele różni się od pozostałych piw. Cechą charakterystyczną jest głównie projekt butelki. Napis nań zawarty jest pisany alfabetem Brailla. Pomysłodawcami są Niemcy, którzy słyną między innymi z takich tworów, jak piwo diabetologiczne. Dla osób niewidomych - piwo Uerige warzone w mieście Düsseldorf (Niemcy).

Zapewne nikt jeszcze nie słyszał o piwie z mlekiem. Na pomysł ten wpadli Japończycy. Bilk - bo tak nazywa się ów produkt - jest dosyć słodki. Nic więc dziwnego, że w większości lubują się w nim kobiety. Mleko do produkcji dostarczają farmerzy z okolic miejscowości Hokkaido. Pomysł ten powiązany był w pewien sposób z lokalnym problemem. Hodowca krów mając na zbyciu dużo mleka, nie mógł go sprzedać. Brak popytu, wysoka podaż, nie są to warunki sprzyjające handlowcom. Ostatecznie hodowcy udało się dojść do porozumienia z lokalnym browarem.

Piwo Salitos to piwo z otwieraczem o smaku Mojito oraz Tequilli. Dlaczego jest to jedno z dziwniejszych piw? Przede wszystkim dlatego, że zakup jednej sztuki obliguje do zakupu drugiej. Każda butelka zaopatrzona jest w otwieracz. Niestety, by otworzyć jedno piwo, potrzebne jest drugie (a przynajmniej butelka). I choć można otworzyć to piwo także normalnie (przy użyciu plastikowej butelki po Coca Coli, Muszyniance lub przy pomocy otwieracza), wiele osób zwyczajnie nie odmawia sobie przyjemności zakupu dwóch piw z otwieraczem, by ceremonialnie rozparcelować jedną butelkę o drugą. Doskonałe piwo dla dwojga.

Piwo o smaku papryczki Chilli, a mówiąc precyzyjniej - papryki Serrano - to dość nietypowa i ciekawa pozycja. Doskonałe dla tych, którzy uwielbiają pikantne potrawy. Chilli Beer podgrzeje atmosferę na niejednej imprezie. Zastanawia mnie tylko, jak drapiące nasycenie dwutlenkiem węgla współgra z pikantnym smakiem papryczek chilli.

Mamy piwo o smaku Chilli, mamy także "Browar Edi". Do niedawna myślałem, że piwa o smaku Chilli nic nie przebije. Nic bardziej mylnego - mięta, anyż... No cóż, zdarzają się różne udziwnienia, które tak naprawdę weryfikuje rynek. A skoro piwa te są w ciągłej sprzedaży, muszą mieć w sobie urok. Dopełnieniem całości są etykietki z Paniami nieprzeciętnej urody. Etykietki te piękne są w swej ordynarności i kiczowatości.

Mamma Mia Pizzabeer - Czyli "o zgrozo". Na myśl przychodzi mi tylko jedno pytanie - Mamma Mia Pizzabeer to odpowiedź na śledzia w piwie, czy na odwrót? No cóż. Jedno jest pewne, dwie warzelnie z Chicago (U.S.A) pracują nad tym cudakiem i kto wie, co to piwo sobą prezentuje. Swoją drogą ciekawe, czy trafiło do Menu lokalnych pizzerii.

Piwa w kolorze zielonym czy czerwonym to nic w porównaniu z błękitnym! Pojęcie złocistego trunku powoli przestaje obowiązywać, bowiem w Japonii (tak jak w przypadku piwa Bilk) uwarzono piwo błękitne o nazwie "Draft". Wodę do uwarzenia tego piwa używa się z roztopów lodowcowych, które każdego lata dopływają do wyspy Hokkaido. Dawniej wód z roztopów używano także podczas warzenia piw Marcowych. Ale uwaga! Ciekawostka: Błękitny kolor Japończycy uzyskali poprzez użycie wodorostów.

Nie dziwi więc piwo dla psów. W dzisiejszych czasach są hotele, fryzjerzy, śluby i wesela zwierząt. Pierwsze piwo na bazie ekstraktu z wołowiny i słodu jęczmiennego używanego w piwowarstwie uwarzono już w 2006 roku w USA. Nosi nazwę "Happy Tail Ale", co w wolnym tłumaczeniu może znaczyć "Ale merdającego ogona". Pomysł powstania psiego piwa narodził się podczas jednego z Campingów, kiedy to właściciele nakryli swego pupila na podpijaniu złocistego trunku. Reszta potoczyła się sama. Na rynku spotkać można także piwo holenderskiej produkcji (Kwispelbier).

Brewdog i Taktyczny Nuklearny Pingwin to jedne z "najmocniejszych" piw na świecie pretendujących do pobicia rekordu Guinessa. Bo kto powiedział, że pingwinek został zarezerwowany wyłącznie dla Linuksa, a piesek wyłącznie dla Reksia i Scooby Doo? Toteż właśnie. Niektóre piwa podchodzą już pod 40% alkoholu. Należy się więc zastanowić, czy warto podawać je z Colą.

Z pewnością nikt nigdy nie myślał, żeby kąpać się w piwie. A jednak jest to praktykowane. WIĘCEJ! Jest to jeden ze sztandarowych zabiegów w SPA. Komedia, czego człowiek może się dowiedzieć, gdy idzie do Centrum Odnowy Biologicznej. Piwo to jednak jest drogie, nie mniej jednak niektórzy stosują zamiennie piwa typu porter.

Piwem kąpielowym finiszujemy listę chmielowych dziwadeł, choć będąc szczerym, na tej liście umieścić by można jeszcze drugie tyle. Pamiętajmy, że ogranicza nas wyłącznie fantazja.

piątek, 3 lutego 2012

Birofilistyka

We współczesnym świecie ludzie mają różnorakie zainteresowania. Jedni zbierają kartki pocztowe oraz znaczki, inni stare pieniądze, niektórzy bilety. Dziś zajmiemy się Birofilistyką, znaną także jako Birofilia. Hobby to polega na kolekcjonowaniu etykiet, kapsli, podstawek, butelek, puszek, szklanek, otwieraczy, rozetek, długopisów, breloczków do kluczy, ręczników, banerów reklamowych, plakatów, a nawet plafonów czy brewkitów. Sposoby pozyskiwania akcesoriów są różne. By zasilić swój zbiór, niektórzy fundują sobie wycieczki do browaru w celu zwiedzenia oraz pozyskania pamiątek. Na rynku od czasu do czasu pojawiają się także kolekcjonerskie wydania, na ten przykład takie jak Ciechan Grudniowy, Bracki Grand Champion, piwa warzone z okazji święta Bożego Narodzenia, itd.

Kolekcjonowanie etykiet to tzw. Labologia. Jest to obecnie najmodniejsza dziedzina birofilistyki. Zbiory niektórych Birofilów liczą sobie nawet po ponad sto tysięcy etykiet. Etykietki z piwa są na ogół papierowym lub foliowym wyrobem, który służy do scharakteryzowania trunku. Zawarte tam są główne informacje, takie jak ilość ekstraktu, alkoholu, nazwa browaru oraz przede wszystkim - Podgatunek, jak i nazwa piwa (Tzw. tytuł). Na ogół spotyka się owalne kształty etykiet, choć nie jest to reguła. Zdarzają się "nalepki" w kształcie kwadratu, prostokąta, czasem piwo nie zawiera żadnej szaty, a butelka jest zwyczajnie rzeźbiona. Spotkać się można także z przypadkiem butelek całkowicie owiniętych papierem, wśród piwoszy zwanych potocznie "papierzakami". Pozyskanie etykiety zwykle sprowadza się do wypicia piwa, a następnie do odparowania lub odmoczenia butelki. Jest to pewnego rodzaju trofeum. Na stronach internetowych znaleźć można kilka różnych metod dotyczących przechowywania. Niektórzy używają "gęsiej skórki", inni zaś zwykłych albumów na zdjęcia. Zdarzają się także segregatory z koszulkami i dokładnymi opisami. Całkiem modnym i pomysłowym sposobem jest umieszczanie etykiet w zeszycie. Wszystko sprowadza się do tego, by naciąć kartkę nożem do tapet. Ma to swoje zalety, gdyż tak jak to ma miejsce w przypadku gęsiej skórki, na etykiecie z biegiem czasu nie powstają tłuste plamy. Bardziej doświadczeni zbieracze, posiadający zbiory od pięciu tysięcy etykiet i więcej, sugerują przechowywanie w zwykłym pudełku po butach, a ewentualne rzadkie okazy w klaserze, bądź też koszulkach, kopertach. Osobiście preferuję albumy ze zdjęciami. Zgrzewane albumy nie są zbyt drogie, a w jednym pomieścić można nawet dwieście etykiet. Oczywiście sprawdza się to przy małych zbiorach, gdyż moja kolekcja liczy sobie nie więcej jak sto sztuk.

Homebrewing to drugie z ulubionych zajęć Birofilów. Modę domowego warzenia piwa w Polsce zapoczątkował pan Andrzej Sadownik - Prezes Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych. Na myśl nasuwa się podstawowe pytanie - czy domowe piwa są lepsze? Przede wszystkim produkcją zajmują się amatorzy, których myślą przewodnią jest pasja, a ogranicza ich głównie fantazja. Na co dzień są to perfekcjoniści, którzy cały czas dopracowują szczegóły, dążąc do doskonałości. W przypadku piw przemysłowych trunek się nie zmienia. Na ogół proces warzenia nadzoruje maszyna, a sam smak wyznaczany jest przez mechanizm rynku. Warzenie piw w domu nie narusza w jakikolwiek sposób Prawa Polskiego i jest całkowicie legalne. Ustawodastwo polskie nie wymaga także żadnych zezwoleń ani opłacenia koncesji od warzącego, pod warunkiem, iż piwo nie jest przeznaczone do sprzedaży. Innymi słowy - nawarzyliśmy piwa, to sami sobie je pijmy. Chmielowy napój można przyrządzać przy użyciu gotowych produktów (potocznie zwanych Brewkitem) lub produktów wymagających obróbki. Tak przygotowany trunek może brać udział w konkursie piwowarów domowych.

Zbieranie zamknięć koronowych to kolejna dziedzina kolekcjonerska. Nie jest to tak efektowne jak Labologia, gdyż wiele piw nie posiada dedykowanych kapsli. Dodatkowo przechowywanie może być dla wielu osób bardzo uciążliwe. Etykiety same w sobie zajmują mniejszą powierzchnię, ponadto nieumiejętne otwieranie doprowadza do uszkodzenia zamknięcia (Zwykłem stosować tu plastikową butelkę oraz metodykę dźwigni, kapsel odskakuje jak korek od szampana, ale przynajmniej jest w nienaruszonym stanie). Kapslowanie zostało wprowadzone po raz pierwszy w 1892 roku przez Williama Paintera z U.S.A. Węwnętrzna strona zamknięcia pokrywana jest tworzywem sztucznym, które nie ma wpływu na smak, a pełni jednocześnie rolę uszczelki. Często wzory na metalowym daszku powtarzają się (Jest tak między innymi w przypadku Ciechana). Dobre i tyle, gdyż niektóre przypadki, tak jak w przypadku oranżady, są po prostu srebrne lub pozłacane.

Plakaty i Kalendarze to dość rzadko spotykana forma zbieractwa. Często zbiory nie są tak obfite jak w przypadku etykiet czy kapsli. Kolekcja ogranicza się wówczas wtedy do uprzejmości sprzedawcy oraz właścicieli browarów. Nie da się jednak ukryć, że trzeba się trochę najeździć, a i nie wszędzie plakat dostać można. Biorąc pod uwagę fakt, że o zdobycz trudno, niewielu decyduje się na tak nietypowe hobby.

Dla tych, którzy mają czym przyozdobić półki w pokoju, polecamy kolekcjonowanie butelek po piwie. Szampanówki, krachla, kamionka, grawerunek w szkle, kształty różne i różniaste. Zdarzają się nawet butelki po piwie kąpielowym o pojemności dwóch litrów. Tak - naprawdę jest czym zasilać kolekcję. Wadą jest jednak fakt, iż trzystu butelek nie pomieścimy w pudełku po butach. Potrzeba przy tym faktycznie dużo miejsca lub... Zbierać po prostu unikalne egzemplarze. No cóż, pytanie tylko gdzie jest granica pomiędzy "efektowny wystrój" a skup butelek? Tu można by długo dyskutować.

Bardzo ciekawym, a zarazem równie popularnym hobby jest także zbieranie "wafli". To nic innego, jak zwykła podstawka pod kufel piwa. Początkowo typowe podstawki wyrabiano z blachy, fajansu, porcelany, czasem także z tektury (te zachowały się do dziś). Służyły one głównie ochranianiu blatu stołu przed ciężkim szkłem. Po dziś dzień browary wypuszczają co raz to nowsze partie wafli dla Birofilów. Można je zakupić za symboliczną złotówkę w siedzibie przedsiębiorstwa.

Piwa w zależności od podgatunku, winno się spożywać z odpowiedniego naczynia. Bowiem typowe pszeniczniaki powinno się pić z wysokich pokali, wąskich u dołu. Pilsy z kolei na ogół serwuje się w pokaźnych kuflach. Nie dziwi więc fakt, że skompletowanie potężnej kolekcji kielichów i kufli jest równie proste, co uzbieranie dużej ilości etykiet i kapsli. Oczywiście każdy szanujący się kolekcjoner powinien mieć w swoim zbiorze przede wszystkim kufel z piwa Pauvel Kwaq, czy nawet porcelanowe, potężne kufle z metalową przykrywką.

Są także mniej spotykane kolekcje akcesoriów takich jak rozetki, zapalniczki, otwieracze, długopisy, plafony, banery reklamowe. Tu bowiem możnaby wymijać dość długo, choć bardziej nazwałbym to kolekcją zbieraniny, czyli innymi słowy wszystko to, co nie nadaje się do zakwalifikowania do którejkolwiek z kategorii. Nie da się ukryć, że zdobycie banerów reklamowych od browaru graniczyć może z cudem. Swojego czasu dostać można było "książeczki" z browaru Kormoran, i choć broszura efektowna, piwnej kolekcji ulotek chyba jeszcze nikt nie skompletował. Niewykluczone, że byłaby to dość uboga i dziwna kolekcja. Choć z drugiej strony... Kto wie!

Niewykluczone, że są także piwne kolekcje zdjęć, opisów browarów, artykułów, sweterków z chmielowym wzorkiem, proporców i przeterminowanych piw. Tymi jednak nikt się jeszcze nie chwali.

Browar Fortuna, Miłosław Koźlak

Fortuna to kolejny członek Polskiego Stowarzyszenia Regionalnych Browarów. Mieszczący się w Miłosławiu browar parowy powstał w 1889 roku z inicjatywy lokalnego mieszczanina, pana Władysława Rabskiego. Browar ten był jednym z wielu przedsięwzięć Polaków walczących z problemem germanizacji przemysłu na Wielkopolsce oraz w Poznaniu. Czasy dla browaru w Miłosławiu nie były łaskawe. Już na początku II Wojny Światowej przedsięwzięcie wpadło w ręce Niemców, a jedenaście lat później zostało znacjonalizowane przez komunistów. Szczęśliwie dla kunsztu piwowarskiego, już w 1995 roku Browar wrócił w ręce prawowitych właścicieli, a w 1997 roku wznowiono linię produkcyjną. W portfolio browaru Fortuna wyszczególnić można piwa takie jak: Czarny Smok, Czerwony Smok, Złoty Smok, Srebrny Smok, Czarne Fortuna z dodatkiem ekstraktu orzeszków Koli, Fortuna Czarne Miodowe, Fortuna Wiśniowe, Fortuna Komes Porter, Miłosław Pszeniczny, Miłosław Pilzner oraz prezentowany dzisiaj Miłosław Koźlak. Uwaga, ciekawostka. W 2006 roku, piwo Czarne Fortuna z domieszką orzeszków Koli zostało wpisane przez Ministerstwo Rolnictwa na polską listę produktów tradycyjnych, co jest ogromnym wyróżnieniem! Kolejną ciekawostką może być także fakt, że w 2011 roku właścicielem browaru została firma IBG DWA Sp. z o.o. z siedzibą w Kielcach. Można więc śmiało powiedzieć, że Kielczanie reprezentują nas nawet na Wielkopolsce. Przejdźmy jednak może do konkretów. Koźlak jest to ciemne piwo dolnej fermentacji. Oryginalna nazwa to po prostu Bock. Tradycyjne koźlaki warzono na ogół jesienią. Wyszczególniamy także koźlaki dubeltowe i koźlaki pszeniczne na ogół warzone z okazji Bożego Narodzenia, koźlaki lodowe (ze zmrożonego piwa wyławiano bryły lodu, przez co piwo stawało się dużo gęstsze) oraz Maibocki, czyli koźlaki majowe. Koźlaki majowe, jak sama nazwa wskazuje, były warzone po prostu w maju. Obecnie proces technologiczny pozwala nam na warzenie koźlaków przez trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku. Nie ma więc problemu z przerwami w dostawach. Może teraz co nieco o samym Koźlaku z Miłosławia. Przede wszystkim ogromny plus za kolor. Pod światło można wychwycić bordowo - karminowe refleksy, zapach także jest niesamowity. Już nawet z przewiązanymi chustką oczami można śmiało stwierdzić, iż ma się do czynienia z piwem ciemnym. Dosyć mało nachmielone, sprawia wrażenie rzadkiego, lub nawet rozcieńczonego. Mimo to jednak na języku długo pozostaje goryczka charakterystyczna dla palonych słodów pomieszana z goryczą alkoholową. Jest to dosyć ciężkie piwo, zważywszy na 7.5% alkoholu. Moim skromnym zdaniem doskonale uzupełniałoby się w towarzystwie golonki z musztardą lub porządną, wiejską kiełbasą z grilla, aczkolwiek są to tylko osobiste odczucia i preferencje. Na końcu pragnę tylko dodać, że etykietka bardzo stylowa, choć nie podoba mi się naklejka, która nawiązuje do akcyzy przyklejanej do butelek z wódką czy innym alkoholem. Czy koźlaki należy pić z kielichów? Nie jest to stalowa reguła, a na smak olbrzymiego wpływu nie ma, może co najwyżej wprowadzać do degustacji poczucie komfortu.

czwartek, 2 lutego 2012

Browar Belgia

Zapewne każdy kielczanin słyszał kiedyś wzmianki o browarze "Belgia", mniejsze grono miało okazję także rozkoszować się smakiem produktów. Wiele osób wciąż zachodzi w głowę, gdzie podziały się sztandarowe marki reprezentujące Kielce? Ano właśnie. Pierwszy browar w Kielcach istniał w latach 1875 - 1965. Czyli grubo dziewięćdziesiąt lat! Po tak długiej przerwie, wznowiono pracę przy ulicy Witosa i już w 1992 roku powstał regionalny Browar Kielce. Niespełna po trzech latach, do spółki dołączyła firma Palm Breweries NV, która została głównym udziałowcem. Właścicielem tej firmy był Belg, stąd browar przeszedł "bierzmowanie" i został okrzyknięty "Browarem Belgia". Po upływie dwóch lat, w 1997 roku, właściciele przenieśli swe przedsięwzięcie do Dymin. Dlaczego? Przede wszystkim budynek przy ulicy Witosa był znacznie mniejszy, a do tego ograniczał moce przerobowe. Wykorzystywana przestrzeń nie umożliwiała spożytkowania całego potencjału. I tak oto dawne zakłady przetwórstwa już w 1999 roku zmieniły się w większy regionalny browar. Działka o wielkości osiemdziesięciu hektarów umożliwiała uwarzenie nawet miliona hektolitrów piwa. To naprawdę dużo. Browar Belgia warzył piwa zarówno dolnej, jak i górnej fermentacji. No cóż, nie powinno więc dziwić nikogo, że piwa górnej fermentacji uchodziły za dziwolągi - inne drożdże oznaczały automatycznie inny smak, znacząco różniący się od tradycyjnych, wszystkim znanych pilsów. Kolejny mankament - ludność kielecka jest nieco uprzedzona znaną wszystkim "Zemstą Jędrzejowa". Pomimo tego, że popyt na piwo za czasów Słonecznego był zadowalający, z samą dostępnością bywało różnie. Często trunek ten przyjeżdżał do sklepu skwaszony bądź nieświeży, co wynikało raczej z niedopilnowania magazynierów. W tamtych czasach poczta pantoflowa działała lepiej od reklamy - bowiem kolejki po świeżą partię były porażające. Nieprzyjemne skojarzenia sprawiły, że w pewien sposób uprzedziło to kielczan do eksperymentów, a złe wspomnienia utkwiły w pamięci niektórych mieszkańców do dziś! Z takim oto rynkiem zmagać musiały się kieleckie Ale, które na tle uprzedzeń uchodziły za zepsute, a nawet... niedobre. Nie trudno więc się dziwić, że refermentowane w butelce piwo z góry było przekreślane. Ponadto nowo wymyślane brandy nie trafiały w gusta piwoszy. Palm, piwo Belgia Wiśniowe, czy piwo pszeniczne uchodziły za dziwactwo. Nie ma się co dziwić, nie wszystko da się wypić w kilka sekund za winklem pod sklepem. Niewykluczone, że browar ten białby większą rację bytu w innym mieście, lub nawet kraju. W moim odczuciu, lepszym wyborem byłaby Anglia, gdzie piwa typu Ale "górują" nad lagerami. Po takich "perturbacjach", szybujące w górę przedsięwzięcie zwane Browarem Belgia zaczęło pikować w dół. Inwestycja nie zwróciła się, a próba podbicia rynku znanym wszystkim Grünengoldem wprowadzonym w 2005 roku zakończyła się fiaskiem, ponieważ firma Palm Breweries NV już w 2007 roku podpisała umowę o sprzedaży browaru z korporacją SABMiller, znaną wszystkim polakom jako Kompania Piwowarska. Po licznych i długich bojach w Urzędzie do Spraw ochrony konkurencji i konsumentów, korporacja uzyskała zgodę na zakup, i już w 2008 roku słynny "Browar Belgia" trafił do portfolio Kompanii. Celem zakupu było oczywiście zwiększenie rocznych mocy przerobowych - Kompania Piwowarska była w stanie uwarzyć szesnaście milionów hektolitrów piwa więcej. Nawet jeśli interes Belgom nie wypalił, na rynku wciąż można spotkać echo dawnych lat - piwo Gingers o smaku imbirowym. Pomimo faktu, że w 2008 roku mogliśmy jeszcze spotkać Fratera, pogarszająca się na rynku sytuacja zmusiła Piwnego Kolosa do ograniczenia produkcji. Na początku 2009 roku w zakładzie piwowarskim w Dyminach rozlewano wyłącznie piwo Żubr oraz Dębowe Mocne. Niestety dla kielczan, we wrześniu 2009 roku poległ także koncern, który dotknięty kryzysem, zmuszony był ciąć koszty. Ograniczenie linii produkcyjnej okazało się niewystarczalne. Innymi słowy - wydoili co się dało i porzucili.

środa, 1 lutego 2012

O złotym trunku ciekawostek garść

Dziś nie będę pisał o fermentacji, drożdżach, konkretnym piwie czy pięknie usytuowanej krainie. Ten wpis pragnę poświęcić... ciekawostkom. Piwo od zawsze było szerokim zagadnieniem. By temu dowieść, przygotowałem listę ciekawostek, które mogą być dla niektórych nowością, dla innych zaś powtórką sprzed lat.
  • Przeciętnie proces warzenia piwa trwa ok. trzy - cztery tygodnie - warzelnia do dwunastu godzin, fermentacja trwa około dwanaście dni, leżakowanie przynajmniej dziesięć dni. W zależności od potrzeby, piwa leżakują dłużej lub krócej.
  • Ze względu na zawartość flawonoidów, piwa ciemne mają właściwości zbliżone do czerwonego wina.
  • Piwa ciemne powinny być podawane w nieco wyższych temperaturach niż piwa jasne.
  • Dwie szkoły w Belgii serwują uczniom do lunchu piwo o niskiej zawartości alkoholu.
  • Najemni wikingowie często popijali piwo przed walką.
  • Piwo przyspiesza przemianę materii poprzez pozytywne wpływanie na proces spalania tłuszczy oraz węglowodanów
  • Na świecie zaprojektowano oraz stworzono kufel liczący sobie metr wysokości.
  • Sumeryjczycy nazywali piwo boskim napojem.
  • Przepłukanie włosów ciemnym piwem nadaje blask i ułatwia rozczesywanie.
  • Piwo nie może być stosowane jako napój izotoniczny po większym wysiłku. Zawarte w nim aminokwasy, białka, antyoksydanty mają zbawienny wpływ na regenerację przed intensywnym treningiem, stosowanie tuż po siłowni jest niewskazane.
  • Już w starożytnym Egipcie wykorzystywano piwo w zabiegach i kuracjach
  • Na świecie są także piwa, które liczą sobie po dwadzieścia pięć lat, a nawet takie, które liczą sobie znacznie więcej.
  • Jednym z najstarszych browarów na świecie jest niemiecki browar z Freising (piwo warzy się tam od 1040 roku).
  • Alkohol zawarty w piwie podnosi poziom "dobrego cholesterolu".
  • W 1997 roku Steven Petrosino ustanowił rekord picia piwa. Wypił jeden litr w 1.3 sekundy.
  • Piwo wzmaga doznania seksualne wśród mężczyzn jak i kobiet.
  • Światło ma niekorzystny wpływ na piwo, gdyż powoduje utlenianie, niszcząc tym samym smak oraz kolor, powodując zmętnienie.
  • Nawet Papież Jan Paweł II (Ś. P. Karol Wojtyła) pił 50 ml wódki do obiadu. Powszechnie udowodniono, że 50ml wódki, kieliszek wina lub jeden kufel piwa do obiadu poprawia trawienie, nie powodując tym samym uzależnienia alkoholowego. To tzw. bezpieczna ilość.
  • W średniowiecznej Belgii w XIII wieku, piwem leczono zarazę, gdyż nie przenosiła bakterii. Był to wówczas jedyny trunek zdatny do picia
  • W Belgii warzy się piwa typu Lambic. Jest to możliwe tylko w niektórych regionach ze względu na występujące w atmosferze szczepy dzikich drożdży. Piwa typu lambic to tzw. piwa spontanicznej fermentacji
  • Piwo sprawia, że rzadziej sięgamy po ciężkie alkohole, dzięki czemu także rzadziej się upijamy
  • Piwo spożywane w nadmiernych ilościach prowadzi do trwałego uzależnienia alkoholowego.
  • Piwo stosowane jest w kulinariach. Można je dodawać zarówno do ryb (zalecany porter), jak i do kurczaka czy marynowania mięs (często piwo jasne, zamiennie z piwem ciemnym).
  • Złocisty trunek to źródło minerałów takich jak potas, fosfor, magnez, wapń, sód oraz witam z grupy B.
  • Jeden kufel piwa zalecany jest przez lekarzy dla oczyszczania nerek, oczyszczania organizmu z wirusów czy nawet obniżania cholesterolu. Nie jest jednak wskazane picie piwa, gdy ktoś zachorował już na przypadłość kamieni nerkowych.
  • Piwo ma korzystny wpływ na ścianki naczyń krwionośnych.
  • Coraz bardziej modne robią się modne kąpiele w piwie. Takie zabiegi spotkać można w dobrym SPA.
  • Piwo spowalnia proces starzenia oraz wspiera renowację zniszczonych komórek.
  • Jest to doskonały napój do grilla, gdyż wspiera trawienie tłustych pokarmów.
  • Średni koszt brutto wyprodukowania piwa wynosi około dwóch złotych.
  • Osoby pijące piwo rzadziej zapadają na chorobę wieńcową.
  • Piwo zmniejsza ryzyko zachorowania na Alzheimera i różne formy demencji, zapobiega także zachorowaniu na osteoporozę. Zalecane jest jednak zachowanie umiaru, spożywanie dwóch piw dziennie zwiększa ryzyko zachorowania.
  • Nawet jedno piwo może doprowadzić do czasowego obniżenia koncentracji oraz zmniejszenia szybkości reakcji na otoczenie.
  • Spożywanie alkoholu, w tym piwa, przez osoby dojrzewające może mieć niekorzystny wpływ na rozwój organizmu.
  • Nawet piwa bezalkoholowe zawierają niewielki procent alkoholu. W przypadku, gdy w drinku nie ma alkoholu, jest to napój piwopodobny, bez względu na to, czy został wyprodukowany na bazie słodu i chmielu.
  • Polska słynie z porteru bałtyckiego oraz piwa w stylu Grodziskim.
  • W chwili obecnej na polskim rynku wyszczególnić można multum podgatunków piw.
  • Słynne piwo marcowe warzone jest na okazję corocznego bawarskiego święta Oktoberfest.
Pamiętajmy jednak, że piwo to także alkohol. Należy więc wiedzieć o konsekwencjach niemądrego spożywania trunków z "prądem". Alkohol w dużych ilościach może powodować uzależnienie, uszczerbek zdrowotny, marskość wątroby. Miejmy szczególną uwagę, że nawet niewielka ilość alkoholu może być przyczyną wypadku samochodowego oraz utratą życia drugiego człowieka. Nie wsiadajmy więc za kółko nawet po kieliszku, czy małym piwie. Słuchajmy naszych czeskich sąsiadów: Pijte z rozumem. Pamiętajmy - PIJMY Z ROZWAGĄ! Bo choć wszystko jest dla ludzi, istnieje cienka linia, którą nietrudno przekroczyć.

Grodzisk Wielkopolski



Na świecie spotkać można mnóstwo różnych przekłamań, które zazwyczaj wykorzystują naszą niewiedzę. Piwo w stylu Kölsch, wywodzące się z miasta Köln, często jest podrabiane, w skutek czego dajemy się nabrać. Innymi przypadkami są Pilsnery, Budweisery i wiele, wiele innych. Przypadek dość dobrze wielu osobom znany - Dawniej, gdy napisali Czekolada, nikt nie patrzył na to, czy jest to produkt czekoladopodobny, czy faktycznie czekolada. Forma była zachowana, reszta w zasadzie się nie liczyła. "Przecież płaci się za markę". I nic bardziej mylnego. Piwo Grodziskie jest to gatunek pszeniczniaka wywodzącego się z Grodziska Wielkopolskiego. Na rynku zdarza się spotkać wiele prób reprodukcji tego podgatunku. Browar Pinta uwarzył A'la Grodziskie, Browar Varnsdorf, Kocoura Grodziczki. Nie mniej jednak czy jest to identyczne piwo? Czy gdy postawimy w Kielcach smoka, to nazywając go a'la wawelski, będzie on równie groźny?

Przejdźmy jednak do charakterystyki. Piwo Grodziskie to trunek górnej fermentacji w stylu pszenicznym na bazie słodu podwędzanego drewnem bukowym lub dębowym. Lekkie, o niewielkiej ilości alkoholu (od około 2.5 do 3%) i ekstraktu (od 8% do 9.5%). Przy przelewaniu do szklanki, strumyk rozbudza burzę bąbelków, co jest przyzdobieniem słomkowego profilu. Ten złocisty napój warzono prawdopodobnie już od średniowiecza, a spotkać można je było pod nazwami Grätzer Bier, Grodzisz, czy nawet Grodziskie. W 1929 roku, produkt objęty został ochroną prawną jako jeden z wyrobów regionalnych (Czyli tak, jak w przypadku wyżej wymienionego Kölsch). Wszystko po to, by nie dopuścić do nawału podróbek na rynku. Na mocy rozporządzonego przez radę Ministrów ograniczenia, Grodziskie wolno było warzyć wyłącznie na terenie miasta Grodziska Wielkopolskiego i w bliskich okolicach. Pomimo ogromnego zainteresowania i powodzenia na rynku piwnym, browar w Grodzisku już w 1994 roku został zamknięty i zlikwidowany.

I rzeczywiście możnaby rzec, że Browarmistrzowie browaru kontraktowego Pinta stanęli na wysokości zadania. Jest to po prostu łyk historii, której nam - młodemu pokoleniu, nie było dane zakosztować. Podgatunek ten chwalili sobie także ludzie sławni tacy jak Michale Jackson, czy nawet Randy Mosher, a w Czechach wciąż trwają kolejne próby uwarzenia czegoś zbliżonego do prawzoru. Tak naprawdę nigdy nie dowiemy się, czy komukolwiek to się uda, bo z biegiem lat umiera pamięc o Grodziskim. I choć w chwili obecnej mamy do czynienia wyłącznie z reprodukcjami legend, nie wolno tracić nadziei, że kiedyś nie pojawi się także oryginał. W końcu z biegiem czasu wszystko nabiera rumieńców.


Browar Konstancin, Dawne Niepasteryzowane

Mały browar "Konstancin" warzy regionalne piwo Dawne niepasteryzowane, które z przyjemnością dziś opisuję. Przedsięwzięcie zapoczątkowano w 1992 roku, a już w 1994 roku uwarzono pierwszą warkę. Zważywszy na położenie geograficzne (Obory pod Konstancinem - Jeziorną), produkty przedsiębiorstwa dostępne są przede wszystkim w okolicach Warszawy. Browar Konstancin należy do Stowarzyszenia Regionalnych Browarów - Prezesem stowarzyszenia jest pan Andrzej Olkowski, a siedziba mieści się w Olsztynie. Na stronie producenta można przeczytać, iż "dawniej wszystko było lepsze", a dla tych, którzy tak sądzą, uwarzono Dawne. Trunek ten jest bardzo czuły i wrażliwy. Zbyt wysoka lub za niska emperatura mogą niekorzystnie wpłynąć na zawartość butelki. Ponadto Dawne jest "niepasteryzowane", czyli zawiera żywe kultury szlachetnych drożdży. Na dzień dzisiejszy słowo niepasteryzowane nie odzwierciedla w pełni natury tego złocistego napoju, gdyż samo w sobie uległo konkretnej dewaluacji. Termin "niepasteryzowane" stosuje się teraz zbyt często i na ogół po to, by określić piwa poddane procesom konserwacji lub mikrofiltracji. Od niedawna małe Browary stosują także terminologię "nieutrwalone", co doskonale pasuje do opisywanego dziś trunku. "Nieutrwalone" znaczy tyle, co nie sp...asteryzowane, nieutrwalone, niewyjałowione. Innymi słowy - z charakterem dawnych czasów, skupisko mikroelementów, naturalnych przeciwutleniaczy oraz witamin grupy B. Do uwarzenia użyto źródlanej wody, słodu jasnego pilzeńskiego oraz chmielu aromatycznego i goryczkowego. W ofercie Browaru Konstancin spotkać można między innymi także: Starodawne, Mazowieckie pasteryzowane, Mazowieckie niepasteryzowane, Warszawiak, Pszeniczne, Konstancin Lekki, Czarny Dąb, Żytnie, Bardzo Mocne, Jasne Pełne, Mocne. Niekiedy na rynku polskim zdarzało się natrafić na Zdrojowe, nie mniej jednak na stronie producenta nie ma o tym piwie wzmianki. Surowa etykietka idealnie odwzorowuje klimat, a z całą pewnością nada się w piwnej kolekcji etykietek.

Zapach: Już po odchyleniu kapsla wyczuwalna jest świeżość, słodowość oraz piwniczne aromaty. Od czasu do czasu zakłębia się miejscami chmielowe uzupełnienie wachlarzu doznań.
Kolor: Złociste ubarwienie z delikatną poświatą miedzi. Pod światłem wychwycić da się wychwycić słomkowe refleksy. Piwo to jest klarowne, acz towarzyszy mu delikatne, prawie niezauważalne zmętnienie.
Piana: Wzburzona strumieniem piwa piana jest sztywna i wysoka. Choć szybko opada, to pozostawia po sobie delikatny kożuszek, który ostatecznie zdobi brzegi pokala firanami. Śnieżna biel jest niemal koroną na szczycie kufla.
Smak: Melodia. Pełnia smaku, która oferuje nam od samego początku słodowo - chlebowy aromat. Jest to z początku delikatne piwo, choć tylko pozornie. Podczas degustacji dość szybko uaktywnia się także chmiel, który jest tutaj gwoździem programu. I choć tak smaczne, często przez wielu konsumentów zwykłe niedoceniane.
Opakowanie: Etykieta, krawatka oraz kontretykieta doskonale pasują do charakteru tego piwa. Komplet uzupełnia kapsel dedykowany z logiem Konstancina. I choć etykieta na pierwszy rzut oka jest mało czytelna, to nie nasuwa pochopnych skojarzeń, przez co Dawne nie kojarzy się z oranżadą, jak w przypadku niektórych piw.
Parametry: 6.0% alkoholu, 14.1% ekstraktu.