poniedziałek, 18 marca 2013

Miejsce godne odwiedzenia

Przy ulicy Browarnej 88, w miejscowości Żywiec, natknąć możecie się na Muzeum Browaru Żywiec. Sam browar założony został w 1856 roku przez arcyksięcia Albrechta Fryderyka Habsburga. Piwo Żywiec odcisnęło w historii Piwowarstwa swój kamień milowy, około 1906 roku zaś w najstarszych, historycznych częściach Browaru otworzono także Muzeum, które zwiedzać można po dziś dzień.

 Browar Żywiec nie musiał czekać długo na sukces, bowiem już po niespełna dziesięciu latach po rozpoczęciu swej działalności stał się faworytem wielu smakoszy piwa. Na początku marka docierała do lokalnych odbiorców, by z czasem trafić do serc większego grona piwoszy. W XIX wieku, na początku lat dziewięćdziesiątych, Browar Żywiec produkował siedmiokrotnie więcej piwa, co statystyczny austriacki browar. Ponadto rozpoczęto także import piwa za granicę, co znacząco zwiększyło popularność. Browar Żywiec bezwzględnie podbijał serca smakoszy. Co zadziwiające, browar przetrwał nawet wojnę! Okres, kiedy to niszczono, plądrowano i grabiono wszystko, co popadnie. Niewykluczone, że cały dobytek narodu został rozgrabiony przez łupieżców, nie mnie to jednak oceniać i szacować. Okupywany podczas II WŚ Browar zmienił nazwę na Beskideribrauerei Saybusch. Podczas okupacji, większość produkowanego piwa szła głównie na zaspokojenie potrzeb okupanta. Łupieżcy zza granicy wydzierając to, co najlepsze, próbowali zniszczyć pozostałości po Zabytku naszych ziem. Lokalni patrioci na szczęście udaremnili nikczemny plan wysadzenia budowli.Więcej na temat bogatej historii Browaru dowiedzieć można się w samym budynku. Wnętrze bogate jest o różne eksponaty, o których opowiedzą nam specjaliści, a nawet poprowadzą nas kroczek po kroczku. Ciekawostka! Muzeum jest także jednym z obiektów Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego oraz tzw. Punktem kotwicznym Europejskiego Szlaku Dziedzictwa Przemysłowego. Wycieczka ta spodoba się zarówno dużym, jak i małym "dzieciom".

Odwiedzając to miejsce, w aktywny sposób poznacie historię browaru, to ogromna dawka wiedzy dla chłonnych organizmów, które chętnie dla odmiany posłuchają, zamiast spożywać. No dobra! Żartowałem. Tak naprawdę łączymy przyjemne z pożytecznym, bowiem głodnym wiedzy głowom towarzyszy także degustacja złocistego trunku. Podczas zwiedzania nie będzie towarzyszyć nam strach, że za wnikliwość zostaniemy zrugani. Naszą prawdziwą podróż w czasie zaczynamy od Sali Trzech Żywiołów, w której przechowywane są surowce - Chmiel oraz jęczmień. Wnętrze szczelnie zamyka Ściana Wodna. Przypomina ona bowiem, że to właśnie Woda jest kluczem sukcesu Browaru. Po zwiedzeniu całej ekspozycji, dowiecie się wielu rozmaitości i ciekawostek w temacie. Przybliżony zostanie wam także temat warzenia piwa, ponieważ mechanizmów służących do produkcji również tam nie brakuje. Klimatu tego miejsca nie da się odwzorować w słowach. Trzeba to po prostu widzieć, zatem zachęcam do zwiedzania. To doskonałe miejsce na spędzenie majówki z drugą połówką, bądź też z całą rodziną.

sobota, 5 maja 2012

Koźlik, Browar Lwówek Śląski

Od niedawna w sprzedaży spotkać można piwo Koźlik uwarzone przez browar Lwówek Śląski. Co mogę powiedzieć - Nie spodziewałem się Koźlaka o tak niskiej ekstraktywności, może dlatego "Koźlik", czyli zdrobniale Koźlak? Na temat Koźlaków pisałem już nieco przy innej okazji. W drodze przypomnienia, możemy wyszczególnić Pszenicznego Koźlaka, Dubeltowego Koźlaka, Zimowego Koźlaka oraz Majowego Koźlaka. Początkowo Koźlaki były to piwa sezonowe warzone jesienią, Majowy Koźlak (jak nazwa sama wskazuje) było to piwo warzone na maj, doskonała alternatywa dla tych, którzy nie mogli odwiedzić Bawarii za czasu trwania Oktoberfest. Co możemy powiedzieć o samym Browarze w Lwówku Śląskim? Przede wszystkim to, iż jego reaktywacja miała miejsce całkiem niedawno. Początkowo mogliśmy delektować się tylko Lwówkiem Ksążęcym i Piastowskim. Potem jednak narobiło się nieco szumu, co do nazwy. Piastowski został zastąpiony Ratuszowym. Można powiedzieć, że w ostatnim czasie browar Lwówek Śląski znów zawojował. Pojawiły się bowiem piwa Wrocławskie (opisane jakiś czas temu), Belg oraz dzisiejszy Koźlik. Koźlik jest to piwo ciemne, dolnej fermentacji. Piwo to na mój gust ma trochę mało wspólnego z koźlakiem. Po pierwsze ma opalizujące refleksy, dotychczas moje doświadczenie z tym podgatunkiem mówi mi, iż piwo to na ogół ma wiśniowe odcienie. Ponadto wszystkie koźlaki jakie piłem, miały dwa procent więcej ekstraktu. Nie uważam, by była to wada, natomiast jest to piwo nieco delikatniejsze, jak w przypadku tradycyjnych boków. Co do smaku, piwo to zdecydowanie bardziej przypomina Kostritzera Schwarza, aniżeli koźlaki. Nie zmienia to jednak faktu, że jest smaczne i godne uwagi. Co do zapachu - jest mocno zbożowy, choć gdzieniegdzie da się wychwycić chlebowość. Bardzo fajnie się to komponuje ze smakiem, który przypomina nieco aromat zbożowej kawy, a także wyszczególnia słodową nutę. Co tu dużo gadać - fajne piwo. Wszystko ma swoje wady i zalety. Nie lubię kawy, aczkolwiek w tym przypadku, ten smak nie był taki zły. Wszystko to zdobił także jakiś karmelowy posmak, aczkolwiek jedyny mankament tego piwa - Cena. Mogłoby być nieco tańsze. Nie wiem, czy Właściciele zdają sobie sprawę z tego, że piwo to nie trafi do potencjalnych konsumentów tak szybko. Zwłaszcza, że etykieta też nie jest jakaś szałowa. Wręcz odpychająca nawet. "Piwo z kozą za pięć złotych". Czy aby budowanie konkurencji nie polega na tym, by być konkurencyjnym? A jak być konkurencyjnym, kiedy na rynku są już sprawdzone (i zarazem tańsze) produkty? Niektórych ciężko przekonać do zmian. Sądzę, iż piwo to jest godne uwagi, niestety jednak nie przykuwa wzroku, choć nie ukrywam, że mnie osobiście etykietka się podoba. Nie wiem, czy piwo to można nazwać Koźlakiem, bardziej przypomina mi niegdyś kosztowanego Schwarza, bądź nawet podchodzi pod Stouta, aczkolwiek są to tylko moje osobiste odczucia, które wynikają raczej z organoleptycznych wrażeń.

Zapach: Coś miłego. Przede wszystkim da się wyczuć zbożowe nutki. Od czasu do czasu na podniebieniu boryka się także zapach palonych słodów.
Kolor: Ciemne, prawie nieklarowne, choć może to po prostu źle dobrane światło. Przy brzegach szklanki spostrzec można opalizujące refleksy, co moim zdaniem fajnie się prezentuje.
Piana: Niezła, aczkolwiek dość szybko opadła. Nie uraczyła swoją obecnością za długo. Wystarczyło jednak czasu, by ją sfotografować. Degustując wczoraj piwo z dwiema znajomymi, miałem okazję pić piwo Rumowe, które wręcz rozbawiło nas do łez. Nie mniej jednak na tle tego piwa, Koźlik jest po prostu fenomenalny pod tym względem.
Smak: Trochę się opiszę. Przede wszystkim bardzo przyjemny smak. Sekwencer smaku wypełniony został zbożowym aromatem, kawą, palonym słodem, karmelem oraz chlebowością. Początkowo jednak miałem wrażenie, że to piwo będzie mocno ziołowe. Na języku tryumfuje słodowy smak, chmiel gra tu drugorzędną rolę, a w zasadzie nie przykuwa zbytnio wiele uwagi. Piwo to mimo wszystko jest gorzkie. Kojarzy mi się bardziej ze Schwarzem, aniżeli z Koźlakiem.
Opakowanie: Bardzo przyjemna, na pierwszy rzut oka "rogacz" przypomina mi słynnego "Kozela". Estetycznie? Jest w porządku, natomiast etykieta (jak to wszystkie lwówkowe w zwyczaju mają) nie zdradza wielu szczegółów. Kapsel dedykowany, bez jakichkolwiek zmian.
Parametry: 6.2% Alkoholu, 14.1% Ekstraktu

czwartek, 3 maja 2012

Odsiecz Wiedeńska, Vienna Lager, Browar Pinta

Wielokrotnie poruszana była kwestia browaru Pinta, wielokrotnie pisaliśmy o ich wybornych piwach. Tutaj możecie przeczytać co nieco o charakterystyce Ataku Chmielu, która jest przyrównywana do wcześniejszej warki. Które piwo wypadło lepiej? Przekonajcie się sami!

Dziś dzień chciałbym zaprezentować świetne piwo, o którym niejedno przeczytać można w Internecie. Vienna Lager (czyli Wiedeński Leżak) to piwo dolnej fermentacji. Produkt zaprezentowany przez Browar Pinta ma 13,1° ekstraktu. Odnieśmy się jednak do strony producenta. Według strony browaru jest to Spokojne, solidne piwo o złożonym, słodowym smaku. Zwracamy uwagę na kremową pianę. Chmielone z myślą o eleganckiej goryczce. Tutaj należy zwrócić uwagę, że faktycznie piwo jest delikatne, gorycz nie narzuca się, natomiast smak jest bogaty oraz całkiem przyjemny. Moim skromnym zdaniem pozycja doskonała zarówno na cały dzień w ogródku, jak i do czerwonego mięsa z grilla. Na blogu Eldesmadre's Beer Vault przeczytać można także, iż piwo to nie jest już tak popularne w Austrii jak kiedyś. W chwili obecnej większym wzięciem cieszą się typowe Märzeny, które dominują także w Niemczech. Co ciekawe, Vienna Lager to nic innego jak piwa w stylu "Polotmave" występujące w Czechach. Odpowiednikiem Vienna Lager'a może być nawet Primator Trzynastka "polotmave". Do uwarzenia Odsieczy Wiedeńskiej piwowarzy użyli słodów Weyermann®: Wiedeńskiego, monachijskiego (II), Caramunich® (I), melanoidynowego, chmieli Tradition (Niemcy), Hallertauer Mittelfruch (Również Niemcy), oraz drożdży Saflager W 34/70. Brzmi dość ciekawie, zważywszy uwagę na to, iż niektóre browary takie szczegóły zwyczajnie pomijają. Wszystko ocieka takim profesjonalizmem. Tylko muśnięcie chmielowego aromatu sprawia, iż jesteśmy wniebowzięci. W końcu piwo ma przede wszystkim smakować, prawda? Nie ukrywam, że jest to doskonałe piwo, choć z całą pewnością nie mój faworyt.

Teraz może jednak nieco o samym stylu.Wiedeński Lager został opracowany przez wybitnego piwowara, pana Antona Dreher w Wiedniu (skąd nazwa Vienna) w 1841 roku wkrótce po tym, gdy wyizolowano drożdże dolnej fermentacji. Styl ten trafił aż do Meksyku, sprowadzony tam został przez Santiago Grafa oraz innych austriackich browarmistrzów, który wyemigrowali z Wiednia z końcem XIX wieku. W samym Wiedniu ten styl niemal zanika, przez co Vienna Lager, Pinta Odsiecz Wiedeńska praktycznie niewiele mówi potencjalnemu konsumentowi. Zwłaszcza, że każdy, kto odwiedził Niemcy, bądź też Austrię, wspomina najczęściej piwa Marcowe, lub po prostu Pszeniczne. Do pewnego czasu również kojarzyłem Niemcy wyłącznie z tymi dwoma podgatunkami.

Przejdźmy jednak do szczegółów. Piwo to ma naprawdę przyjemny zapach, bardzo aromatyczny, lekko ziołowy, co bardzo przypadło mi do gustu. Naprawdę przyzwoicie się wszystko zaczęło, bowiem zdarzały się piwa, w przypadku których zapach był znikomy, niewyraźny, bądź też lepiej by było, gdyby był niewyraźny i znikomy. Pinta jak zwykle utrzymała poziom, dawno nie piłem Odsieczy Wiedeńskiej, a będąc szczerym, była to sztuka z pierwszej warki. Nie jestem więc w stanie powiedzieć jak wiele się zmieniło. Pianka, jak widać na zdjęciu, szybko się wzburza, jest sztywna, gęsta, po chwili opada, zostawia pierścień na wierzchu. Coś niesamowitego. Co do koloru - Jak można zaobserwować na zdjęciu, coś pomiędzy bursztynem, wiśnią, herbatą, "czerwonawe". Po prostu bomba. Smak również był naprawdę przyjemny. Z zamkniętymi oczami bylibyśmy w stanie powiedzieć, iż to piwo ma coś wspólnego z Niemcami. To jak przymknąć oczy, popuścić wodze fantazji i... Jak gdybyśmy z piwem w ręku podziwiali malownicze okolice Bawarii. Będąc jednak szczerym, w przypadku Etykiety, sądzę iż ta jest dużo lepsza. Poniekąd dużą rolę odgrywa wizualizacja butelki, tutaj należy brać pod uwagę fakt, że piwo w 50% musi sprzedać się samo, drugie 50% to ekspedient, bądź też opiniotwórcza legenda, która nas do zakupu zachęci. Sądzę, iż obecna etykieta przemawia do większej grupy osób. Podczas degustacji, odnieść można wrażenie, jak gdyby kosztowało się produktu rodem z kadzi Pana z wąsem, który stosuje unikatowe i wieloletnie, przekazywane z pokolenia na pokolenie receptury. Kapselek ze złotego zastąpiony srebrnym dedykowanym. Wielki szacun za podejście do sprawy. Wszystko moim zdaniem jest dobrze dograne, aczkolwiek jest pewien mankament - mianowicie bardziej preferuję chmielowe smaki, a w przypadku Odsieczy Wiedeńskiej zbyt bardzo dominowała słodowość. Poniekąd dlatego piwo to smakowało mi mniej od Ataku Chmielu, który jest moim faworytem wśród piw polskich. Piwo to i wiele innych możecie zakupić tutaj.


Zapach: Delikatnie wyczuwalna doza chmielu w połączeniu z intensywną porcją słodu. Niewiele, a wręcz minimalnie do wachlarza włącza się karmel, ziołowe aromaty.
Kolor: Najprędzej powiedziałbym, iż kolorystycznie piwo to przypomina herbatę, może z dodatkiem miodu, coś pomiędzy kolorem rdzawym a miedzią.
Piana: Sztywna, drobnoziarnista, szybko się wzburza. Na skalę piw polskich jest w porządku, aczkolwiek na tle wszystkich piw z browaru Pinta nie wypada najlepiej. Lekko kremowa barwa, choć bliżej jej do białego puchu, aniżeli do beżowej kawy ze śmietanką.
Smak: Prawdę powiedziawszy ciężko mi coś powiedzieć w tej dziedzinie. Poniekąd jest to piwo dobre, aczkolwiek nie w moim guście. Coś, co warte polecenia, lecz do czego raczej prędko nie wrócę. Polecam gorąco wszystkim tym, którzy w piwie poszukują zdecydowanej delikatności z dozą goryczy, która jest zbalansowana i umiarkowana. Smak mimo wszystko treściwy i doskonale wyważony. To co przykuło moją uwagę to ściągająca goryczka na finiszu.
Opakowanie: Pełna informacja na etykiecie, powiedziałbym nawet, że wzorowa (podano zarówno ilość ekstraktu, jak i rodzaj fermentacji, podano również zastosowane słody, chmiel, drożdże, tylko proporcje są tajemnicą, choć dla potencjalnego konsumenta nie jest to szczegół istotny). Etykieta schludna, kapsel dedykowany - Moim zdaniem, opakowanie jest w normie! Z pewnością ucieszą się w tym przypadku fani piw w puszce, ponieważ butelka jest bezzwrotna, co sprawi, że konserwy odłożyć możecie na bok - Zalecam sięgać po piwo Odsiecz Wiedeńska, Vienna Lager!
Parametry: 4.9% Alkoholu, 13.1% Ekstraktu

czwartek, 5 kwietnia 2012

Piwo Miłosław Pilzner, Browar Fortuna

Lata tradycji, mnóstwo fanów i wyborne piwa - Wszystko to łączy jeden browar w Miłosławiu. Browar Fortuna pod brandem Miłosław na dzień dzisiejszy oferuje nam Koźlaka, Pszeniczniaka oraz Pilznera. Ten pierwszy osobiście do gustu mi nie przypadł, nie było to szczególne piwo, co można było przeczytać we wcześniejszym wpisie. Nie ukrywam, że jestem fanem tego browaru. Szkoda tylko, że zarząd zadecydował wycofać z rynku markę smoków (wcześniej dostępne były cztery rodzaje, Srebrny, Złoty, Czarny, Czerwony). Ta nowinka była dla mnie poniekąd szokiem, bowiem piwa tak smaczne powinny doczekać się kolejnych odsłon. Mimo wszystko, nie ukrywam, że nazwa "srebrny smok" wcześniej budziła we mnie nieco niepewności. Pierwsze skojarzenie, jakie wtedy miałem, mocno związane było z nazwą zupek chińskich (lub jak kto woli zupek instant). Dlaczego smok? No cóż. Nie zgłębiałem się zbytnio w ten temat, aczkolwiek piwa mi szkoda. Może kiedyś jeszcze uda się zakosztować i opisać mojego ulubionego, czerwonego smoka. Choć Czerwony był piwem ciemnym (!!), to należał do mojej czołówki, do której często lubiłem wracać. Zejdźmy jednak na ziemię. Miłosław Pilzner w przeciwieństwie do Koźlaka bardzo pozytywnie mnie zaskoczył! Pianka, jak widać - sztywna. Bardzo trwała, utrzymywała się na piwie niemal do końca degustacji, a podczas nalewania znad kufla piętrzył się spory, puszysty kożuch. Piwo niemal już przy otwarciu intensywnie pachniało chmielem oraz pewnego rodzaju świeżością, choć przez pewien moment towarzyszyło mi poczucie, jak gdyby metalicznego refleksu. Po przelaniu do szklanki, zapach stał się intensywniejszy, przyjemny oraz rześki. Zapach unosił się jak gdyby z piwnej stołówki. Po prostu rewelacja. Żeby tego było mało, kolor także był przyjemny Poniekąd podchodził pod złoto, choć był zdecydowanie jaśniejszy, śmiało mógłbym powiedzieć, że nawet cytrynowy. Podjąłem się więc pierwszego łyka, niemal ceremonialnie przechylając szkło do ust. Na nosie zostało trochę kopiatej pianki. Piwo to na pierwszy rzut oka przypomina mi Srebrnego smoka, choć jest zdecydowanie mniej gorzkie. Nie jest to natomiast wada. Uważam, że nachmielenie jest tutaj idealne. Goryczy towarzyszyła niewinna słodowa nuta, która uaktywnia się dopiero po jakimś czasie, choć jest to w zasadzie tylko cień, a nawet podkreślenie charakteru miłosławskiego Pilznera. Dopiero podczas degustacji zwróciłem uwagę na etykietę. "Otwarta fermentacja"? Niewykluczone, że jest to po prostu celowy zabieg, by zarazić piwo bakteriami mlekowymi. Bakterie mlekowe w piwie mogą posłużyć między innymi jako konserwant. Spostrzegłem także zależność, że w przypadku, gdy piwo było fermentowane w "otwartych kadziach", sprawiało wrażenie delikatniejszego w smaku. Być może jest to tylko wrażenie, a może faktycznie coś się za tym kryje. W tym przypadku należałoby pytać technologów, jak to się ma do smaku piwa, bowiem to oni są specami w tej dziedzinie. I teraz pewnie wielu zastanawia się "co ze sterylnością, przecież piwo łatwo skazić". Pomieszczenie o odpowiednich warunkach, wysokie stężenie dwutlenku węgla. Dobrym przykładem piw warzonych przy zastosowaniu fermentacji w otwartych kadziach są tzw. Lambici wywodzące się z Belgii (najwięcej piw tego gatunku znaleźć można w okolicy Brukseli). I choć piwa typu Lambic uchodzą za jedne z lepszych, czystość kadzi może wzbudzać negatywne odczucia. Osobiście jednak uważam, że piwa z Miłosławia zawsze trzymały fason, choć będę przystawał przy swoim - Koźlak Fortuny raczej kołem się nie toczy.

Zapach: Intensywny, chmielowo - ziołowy, bardzo przyjemny.
Kolor: Na mój gust jest to lekko cytrynowa barwa, bardziej popadająca w miedź, aniżeli złoto. Bardzo przyjemnie się prezentuje. delikatnie, na granicy zauważalności mętnawe. Mimo wszystko bardzo przyjemnie się to komponuje, a jest nawet tym, czego długo oczekiwałem.
Piana: Bardzo kopiata, wysoka, sztywna i drobnoziarnista. Jest nawet lepsza niż w normie. Na skalę piw polskich jest nawet oszałamiająca. Kolorystycznie wpada w odcień śniegu, można nawet śmiało powiedzieć, że barwa jest lekko kredowa.
Smak: Piwo smaczne. Jest bardzo lekkie i delikatne, a przede wszystkim delikatniejsze od smoka, którego niegdyś miałem okazję pić. Niewykluczone, że jest to jedno z fajniejszych piw polskich prezentowanych na naszym rynku. Z całą pewnością jest to poważna konkurencja dla Ciechana Wybornego (Ciechan wyborny często jest skalą, wobec której klasyfikuje się piwa. Dla potencjalnego smakosza, który zaczyna dopiero przygodę, można by piwa dzielić na te "lepsze od Ciechana" i "gorsze od Ciechana". Wbrew pozorom, Ciechan Wyborny jest w pewien sposób ikoną piw regionalnych oraz niepasteryzowanych, stąd też ten sposób klasyfikacji). Nie mniej jednak ten balans goryczy nie każdemu może podpasować. Piwo to jest bardzo subtelne. Umiarkowane nachmielenie stało się poniekąd kluczem do sukcesu. Piwo to z całą pewnością podbije serca piwoszek i piwoszy.
Opakowanie: Informacja na etykiecie jest pełna (podano zarówno ilość ekstraktu, jak i rodzaj fermentacji). Na kontretykiecie podana jest również rekomendowana temperatura spożycia, choć termin "zawiera słód jęczmienny" nasuwa tu pytanie, czy aby Browar nie chciał zataić czasem składu? Coś, co mi się nie podoba, to ta a 'la banderola na kapslu, która nasuwa mi na myśl skojarzenie z alkoholem mocniejszym, bądź też winem. Zielono - złota tonacja jest bardzo dobrym połączeniem, kojarzy mi się poniekąd z nazwą Grunen gold.
Parametry: 5.4% Alkoholu, 12.5% Ekstraktu

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Piwo Altbier, Browar Jabłonowo, Fermentacja Górna

Piwo Altbier, które ostatnio na rynek wypuścił browar Jabłonowo to jeden z nielicznych Altów (jeżeli nie jedyny Alt) w polskim wykonaniu. Receptura została opracowana dzięki współpracy z domowym piwowarem Marcinem Chmielarzem. Może jednak pierw coś o samym gatunku tego piwa. Alt z języka niemieckiego oznacza stary. W wolnym tłumaczeniu altbier - stare piwo. Ciekawostka, a zarazem dygresja, w Niemczech by zapytać o wiek, pyta się Wie alt bist du? Czyli: jak stary jesteś? Altbier to popularny gatunek piwa niemieckiego, który wywodzi się z Nadrenii Północnej, z miasta Düsseldorf. Według wiki.piwo.org, nazwa Alt odnosi się do starego stylu warzenia. Bowiem dawniej powszechną metodą warzenia była górna fermentacja. Najwierniejszych przedstawicieli swojego gatunku spotkać możecie nawet na starówce Düsseldorfu w browarach restauracyjnych. Niektóre źródła podają także, że piwo to powstaje często w wyniku przemieszania brzeczki piwa ze słodem palonym bądź też monachijskim (i rzeczywiście w piwie Jabłonowo Altbier wyczuwalna jest charakterystyczna nutka, którą napotkałem niegdyś w piwie Goller Rauchbier). Poza tradycyjnym Altem, na rynku piwa można spotkać także coś takiego jak Sticke Alt, choć o tym może przy innej okazji. W mieście Düsseldorf znajdują się także znane wielu osobom koncerny takie jak Henkel oraz Novell, choć te z kunsztem piwowarstwa nie mają raczej wiele wspólnego. W miasteczku tym odbywają się także prawdopodobnie największe na świecie targi mody Collections Premieren Düsseldorf. Tyle o modzie. Przejdźmy do konkretów. Jak zaobserwować można na zdjęciu, Jabłonowo Altbier jest to piwo ciemne, o dębowych odcieniach. Pod światło wychwycić można nawet pomarańczę, miedź oraz kolory bursztynowe, jak i karmelowe. Pianka jest bardzo gęsta oraz trwała (i choć trwałości zaobserwować się nie da, wystarczy spojrzeć na to, jak znad szkła sterczy lekko beżowy puch). Co lepsze, piwo to nieustannie pracuje. Nie ukrywam, że piwa tworzone we współpracy domowych piwowarów zawsze mile mnie zaskakiwały. Bracki Grand Champion był również strzałem w dziesiątkę. Być może Browary zaczęły inwestować w potencjał domowych piwowarów? Nie byłoby to takim złym pomysłem, zważywszy na to, że sam konsument maczał paluchy podczas produkcji. Ciekawe, czy doczekamy się kolejnych pomysłów w tym kierunku. Nie da się ukryć, że Browar Jabłonowo chyba dopiero nam rozkwita. Tu bowiem piwo na miodzie gryczanym było strzałem w dziesiątkę, a nuta jałowca w piwie Trzy Zboża również wkupiła się w serca wielu domowych piwoszy. Co ciekawsze, Browar Jabłonowo tym razem stawia na renomę oraz jakość. Niewykluczone więc, że nie jest to ostatnia pozycja. Zanim jeszcze zaciągnąłem się łyczkiem, zwróciłem uwagę na kontretykietę w celu zbadania parametrów. 5.2% alkoholu oraz AŻ 13.5% ekstraktu robi wrażenie. W zapachu wyczuwalna była nuta chmielowa, z domieszką (choć dość subtelną) owocową. Smak jest dość złożony i ciekawy. Choć na pierwszy plan wbija się pewnego rodzaju gorycz, to jednak jest to tylko delikatny refleks. Tu bowiem udało mi się wychwycić także delikatnie palone nuty oraz charakterystyczne smaki dla piw niemieckich. Przypomniał mi się trochę Goller Kellerbier oraz Rauchbier degustowane ostatnio. Można powiedzieć, że te trzy piwa mają wspólny mianownik - delikatną słodowo - chlebową nutę. Wszystko jest bardzo zbalansowane, choć nie mam tak naprawdę punktu odniesienia, by powiedzieć, czy jest coś lepszego bądź gorszego. Nie ukrywam, że piwo to bardzo mi smakowało i jeżeli jest reprezentatywne, to z całą pewnością lubię Alty.

Zapach: Niezbyt złożony. Wyczuwalna nuta chmielowa oraz owocowa.
Kolor: Barwa cieszy oko. Odcienie dębowe, które zdobione są przez miedziane refleksy. Całkiem przyjemnie się komponuje z lekko beżową pianą, która jest sztywna i gęsta.
Piana: Sztywna, gęsta i drobnoziarnista. Jak zaobserwować można na fotografii, sterczy ponad brzegi szklanki, przez co uatrakcyjnia tylko piwo. Zdecydowanie miło się prezentuje. Pianka długo się utrzymuje, a ostatecznie po kilku chwilach osiada na stałe w postaci gęstego dywaniku. Naprawdę przyzwoita piana, mocna piątka w skali uczniowskiej.
Smak: Całkiem ciekawy, choć obawiam się, że bliżej nieokreślony. Trochę tego, trochę tamtego, trochę owego... Piwo to charakteryzuje się delikatnym słodowym posmakiem, z niewielką paloną dozą. Wędzone nuty są jedynie niewielkim akcentem, który raptem od czasu do czasu daje się we znaki. Moim zdaniem jest to doskonałe wykończenie. Ta słodowość, o której pisałem wyżej wybija się jednak ponad ten lekko "wędzony" wydźwięk. Charakter trunku podkreśla szlachetna goryczka, która zwieńcza wszystko razem, choć moim skromnym zdaniem mogłaby być nieco bardziej wyraźna, a nawet ostrzejsza. Na języku wyszła mi taka próbka wszystkiego. Brakowało mi konkretnego smaku, który byłby motywem przewodnim, choć z drugiej strony nie mam tak naprawdę punktu odniesienia, by mówić, czy piwo to smakuje tak, jak najtradycyjniejszy Alt. Jedno jest pewne, bardzo mi smakowało, choć nie jest to najlepsze piwo, jakie kiedykolwiek piłem.
Opakowanie: Jak gdyby naszkicowana ołówkiem, aczkolwiek bardzo stylowa. Zawiera pełną informację dotyczącą składu, co się chwali. Z kontretykiety wyczytać można także rekomendowaną temperaturę podawania, oraz z czym warto to piwo serwować. "Doskonałe do Gulaszu", aż korci by to sprawdzić!
Parametry: 5.2% Alkoholu, 13.5% Ekstraktu

czwartek, 29 marca 2012

Wiosną zakwitają nowości

Wielu już zapewne spotkało się z piwami takimi jak Lwówek Wrocławski, Lwówek Belg, Krakowiak, Altbier Jabłonowo. To jednak i tak nic. Do naszych spiżarni wkrótce zawitają nowe piwa. Między innymi Krakowiak malinowo miodowy oraz Krakowiak miodowy. Nie mniej jednak prawdziwym hitem sezonu (najprawdopodobniej zostanie) ... {FAMFARY} Pinta. Projekt Pinta atakuje ponownie. Tym razem bronić będziemy się przed najazdem imperium. Piwo "Imperium atakuje 19,1°" pojawi się już wkrótce w sklepach jak i na blogu. Co ciekawe, etykietki nie będą już z Panią, nie będą ociekać kiczowatością (a szkoda), będą nieco bardziej... Nowoczesne. No cóż, nie powinno się oceniać książki po okładce, a Pinta nie prosperuje od wieków, toteż nawiązywanie do jakichkolwiek "tradycji" mogłoby być odbierane jako marketingowy bojkot. Premiera tego piwa odbędzie się w sobotę 31 marca 2012. Ze strony browaru Pinta przeczytać możemy:

To gigant w stylu Imperial India Pale Ale. Tego nikt jeszcze w Polsce nie zrobił ! Maksymalna dawka chmielu na etapie gotowania, wirowania i leżakowania.

Brzmi fantastycznie! Dodatkowym prezentem, który przyniesie nam króliczek wielkanocny jest fakt, że Browar Pinta zacznie stosować "dedykowane kapsle", które można już obejrzeć w internecie. Są całkiem przyzwoite i z pewnością zasilą niejedną kolekcję.

Wkrótce także znów ruszę z recenzjami, na widelcu niebawem Jabłonowo Altbier. Niestety wiosenna grypa oraz zatkany nos wstrzymują mnie z degustacją jakiegokolwiek piwa, stąd ten brak wpisów, za który wszystkich czytelników chciałbym bardzo przeprosić. Obiecuję poprawę. Z okazji nadciągających świąt chciałbym wszystkim Wam oraz Waszym rodzinom życzyć zdrowych i pogodnych świąt, smacznego jajka i dostatecznie mokrego dyngusa, oby ten czas był dla Was wszystkich jak najpogodniejszy. Życzę Wam także, by święta przebiegały w pokojowej atmosferze, a Piwoszkom i Piwoszom życzę jak najwięcej dobrego piwa. Wesołych świąt życzy Młody!

piątek, 23 marca 2012

Piwo Rześkie, Jasne Niepasteryzowane, Browar Kormoran

Warmia i Mazury to malownicza kraina, do której co roku zjeżdża się mnóstwo turystów w sezonie wiosennym i letnim. Niesamowite widoki, tysiące jezior, miejsce relaksu, przyjemnych wspomnień i niesamowicie spędzonych chwil. To właśnie w województwie warmińsko-mazurskim płynie rzeka Łyna, nad którą położone jest miasto Olsztyn. w XIX wieku Olsztyn słynął z dwóch fabryk maszyn (pierwszej - Karla Roenscha oraz drugiej - Spółki Beyer i Thiel). W 1914 roku funkcjonowały tam także aż 4 browary. W 1967 roku rozwinął się tam przemysł opon oraz przemysł drzewny, a olsztyński browar Kormoran funkcjonuje w dzisiejszych czasach. Wbrew pozorom, to miasto ma dużo więcej atrakcji, niż komukolwiek mogłoby się wydawać: Planetarium, Dom Gazety Olsztyńskiej, Galerie Sztuki, Teatry i wiele innych kulturowych atrakcji. Innymi słowy - jest co podziwiać, poza urokliwymi uliczkami i klimatyczną panoramą. W mieście tym jest także mnóstwo zabytkowych miejsc takich jak gotycki zamek kapituły warmińskiej czy nawet Pałac Archiprezbitera z II połowy XVIII wieku. Nic więc dziwnego, że skoro specjalna miejscowość, to i specjalne piwo. Nie zaskakuje fakt, że browar Kormoran zbiera liczne wyróżnienia oraz nagrody w konkursach. Wszystkim dobrze znana "Wiśnia w piwie" uzyskała wyróżnienie w kategorii Cherry Beer, uzyskując srebrny medal w konkursie European Beer Star 2004. W 2009 roku Browar Kormoran został wyróżniony także przez Euro-Partner tytułem Browaru Roku. Jest to zdecydowanie jeden z lepszych polskich browarów, odnoszący mnóstwo sukcesów. Dziś dzień chciałbym zaprezentować moje ulubione olsztyńskie piwo, jakim jest Rześkie. Choć dziś dzień będzie dużo lukru, będę mimo to surowy oraz obiektywny. Jak już wcześniej wspomniałem, to moje ulubione piwo z olsztyńskiej "stajni". Można powiedzieć, że Rześkie to taki młodszy brat "Świeżego z Mazur". Jak na zdjęciu zaprezentowano, piwo to ma bardzo ładny kolor i jest klarowne. Przyznam szczerze, że sam profil tego piwa jest zadowalający. Pianka, choć nie utrzymuje się do końca degustacji, trzyma się długo i jest kleista. Zdecydowanie najlepsza, z jaką dotychczas spotkałem się z piwami Kormorana. Zapach był naprawdę przyjemny. Nie odrzucał, nie zniechęcał, zadowalał, a wręcz zapraszał. Już od pierwszego łyku na podniebieniu gości dość delikatny i subtelny smak. Dodam nawet, że lekko zbożowy z naciskiem na słodowość. Wszystko zwieńczone jest niewielkim chlebowym posmakiem, który pozostaje na długi czas. Dla mnie bomba. Szczególnie polecam to piwo fanom delikatnych smaków. Bardzo stonowana ilość goryczki nie wykręca, ale jednocześnie podkreśla, że jest to najprawdziwsze piwo. Przez myśl jak strzała przeleciała mi myśl i z dozą prywatnej inwencji twórczej pozwolę sobie to piwo przemianować na "skondensowane orzeźwienie". Zdecydowanie ta nazwa pasowałaby tu idealnie. Piłem to piwo po raz wtóry i po raz wtóry nie poczułem się zawiedziony. Panie i Panowie, drodzy Czytelnicy - w knajpie, podczas pikniku, po obiedzie czy w ogródku, polecam gorąco na dni gdy nam gorąco Rześkie browaru Kormoran. Jest jednak pewien mankament - piwko to mogłoby mieć mniej alkoholu jak na taką zawartość ekstraktu. Są to tylko moje gdybania, ale sądzę, że mogłoby być dużo lepsze.

Zapach: Zbożowy, delikatny, a zarazem przyjemny. Wyczuwalna jest subtelna woń chmielu, choć przyznam szczerze, że nie przyciąga tak uwagi jak pierwszoplanowe zbożowe odczucia. Zapach sprawia wrażenie bardzo świeżego.
Kolor: Coś pomiędzy złotem, a kolorem zbóż. Odcień lekko miodowy, choć tak naprawdę ciężko mi określić. Gdyby określić "złoty środek" pomiędzy tymi trzema odcieniami, można by śmiało określić tym kolorem piwo Rześkie.
Piana: Sztywna i trwała, choć nie utrzymuje się długo. Wręcz przeciwnie - po upłynięciu niespełna dziesięciu minut, po białym puchu pozostały tylko ślady.
Smak: Bardzo przyjemny smak, który urzeka i zadowala. Gaszący pragnienie. W smaku wyczuwalna jest przede wszystkim nuta słodowa, którą dopełnia dosłownie szczypta chmielowych aromatów.
Opakowanie: Nie jest jakaś szałowa. Estetyczna i czytelna, charakterystyczna i pozwala w pewien sposób odróżnić Rześkie od Warmiaka i Świeżego, aczkolwiek nie jest także wyszukana. Co także mi się nie spodobało, to trochę niechlujnie naklejane etykietki, choć w porównaniu do piw z Zawiercia lub Ciechanowa, Rześkie nie pozostawia sobie wiele do życzenia.
Parametry: 5.6% Alkoholu, 11.0% Ekstraktu

czwartek, 22 marca 2012

Co oznacza termin "Zawiera słód jęczmienny"

Zapewne niektórym znana jest taka choroba jak celiakia. Jest to schorzenie osób uczulonych na "gluten". Związek ten występuje między innymi w słodzie jęczmiennym, stąd też niektórzy mają tę niedogodność, że piwa pić raczej nie powinni (pomimo, że zdarzają się piwa bezglutenowe, które są dopuszczone do spożycia przez osoby na gluten uczulone, zdarzają się ludzie, którzy wciąż spierają się, że nawet te piwa mimo to są szkodliwe. Tak naprawdę wypadałoby się z tym pytaniem skierować do specjalisty). Więc o co chodzi? Przede wszystkim polskie prawo skonstruowane jest tak, że wymaga od producentów, by Ci umieszczali informację o zastosowaniu środków alergicznych. Sformułowanie wszystkim dobrze znane - "Zawiera słód jęczmienny" - przekazuje informację alergikom, ale nie obliguje do uchylenia rąbka tajemnicy, co tak naprawdę zostało dodane do piwa. Równie dobrze może to być mieszanka słodów oraz różnych farfocli, by zniwelować koszty produkcji.  W przypadku, gdy producent decyduje się na umieszczenie składu produktu na kontretykiecie, zobowiązany jest umieścić tam wszystkie zastosowane składniki (Ciekawe, czy potencjalny konsument kupowałby piwo z ryżu, kukurydzy, syropu maltozowego lub z dodatkiem skrobi ziemniaczanej). Niektórzy musieliby umieszczać tam całą tablicę Mendelejewa (co raczej nie świadczyłoby na korzyść produktu, a także mogłoby zniechęcać do zakupu). Innym powodem może być także fakt, że Producent stosuje składniki niesłodowe, takie jak kukurydza itd. itp. Wniosek z tego taki - Browar chwalić się nie musi, ale gdyby miał czym, z pewnością by nie omieszkał.
Nie jest to więc oznaka, że gdy piwo "Zawiera słód jęczmienny", to już "nie ma chmielu", jest "bez chmielu". Nic bardziej mylnego, nie twórzmy więc dalekosiężnych szarych teorii. Mit o żółci bydlęcej mówi, że do piwa dodaje się tej oto substancji, by nadać mu goryczy. No i też nie do końca. Tu bowiem pojawia się problem wymieniony wyżej - KASA. Być może ta wymyślna plotka ma jakieś prawdziwe podłoże, nie mniej jednak zastosowanie chmielu, bądź też ekstraktu chmielowego jest dużo bardziej ekonomiczne i opłacalne, a jak już wszyscy wiemy, w Inwestycji chodzi do maksymalizacji zysków. Pomijam fakt, że gdyby do piw dodawano żółć bydlęcą, to Wielkie Korporacje miałyby na głowie "Zielonych", Obrońców Praw Zwierząt oraz Wegetarian - Więcej byłoby z tego kłopotu i smrodu, jak zysku. Niewykluczone, że ktoś komuś chciał podłożyć świnię. Może to po prostu prywatne utarczki między właścicielami konkurencyjnych zakładów produkcyjnych.
Ten niewinny napis przyczynił się do tego, że pomiędzy nami piwoszami utarło się przekonanie, że piwo warzy się (lub nie) z chmielu. To też nie do końca prawda. Piwo warzy się ze słodu jęczmiennego. Zapewne wiele osób zna równanie reakcji alkoholowej. Chmiel stosowany jest w piwie jako przyprawa, nie wpływa na fermentację. Nie sprawia także, że piwo jest mocniejsze.
Dociekliwość konsumentów oraz spostrzegawczość natrafiły również na kolejnego ćwieka. Nie ma składu, nie ma także procentowego udziału ekstraktu (pomimo, że słód jęczmienny "zawiera"). No właśnie, może i zawiera, ale nie jest powiedziane "ile". Parówki z cielęciną to nie parówki cielęce, a lody z wanilią, to nie lody waniliowe - Tłumacząc ten niuans na dość prostych przykładach. Każdego bowiem dnia grupa krawaciarzy pracuje nad tym, by jakoś ominąć przepisy, które są przepełnione od luk prawnych. I to właśnie ta dociekliwość zmusiła Producentów do ujawnienia jakże niewinnego szczegółu. Ten "niewinny szczegół" budził wiele kontrowersji, zażenowania oraz oburzał. Bowiem piwo o zawartości alkoholu 5.7% miało raptem 11.5% ekstraktu, podczas gdy piwo czeskie Taxis ma 6.0% alkoholu i 14.0% ekstraktu. Na zdjęciu po lewej zaprezentowano także piwo Dawne Niepasteryzowane, gdzie parametry porównywalne są do tego drugiego, wyżej wymienionego trunku. O co więc chodzi? Ano właściciel zakładu jest zobowiązany płacić akcyzę od zawartości ekstraktu w piwie, aniżeli od ilości alkoholu. Gdyby zmienić nieco przepisy, rzeczywistość byłaby nieco bardziej kolorowa.
Reasumując - Stwierdzenie, że coś "zawiera słód jęczmienny" ma dość niekorzystny wydźwięk, choć z całą pewnością prezentuje się dużo lepiej, niż rozpiska składników na parówkach. Nieprawdą jest, że gdy na butelce zawarta jest wyżej opisywana formułka, to do trunku dodana została żółć, oraz bujdą jest fakt, że piwo warzy się "z chmielu", piwo jest jedynie przyprawiane chmielem, stricte mówiąc - jest chmielone.

wtorek, 20 marca 2012

Piwo Grejpfrutowe Cornelius Pszeniczne, Browar Sulimar

Piwo Grejpfrutowe Cornelius Pszeniczne, Browar Sulimar, Piotrków Trybunalski
Przed II Wojną Światową, do września, w Polsce funkcjonowało 137 browarów. Poprzez działania wojenne większość została zrujnowana lub całkowicie zniszczona. Dopiero po kilku latach kunszt piwowarstwa został wznowiony na ziemiach polskich. Pierwszym piwem, a zarazem ojcem marki, był Cornelius Weizen Bier - Piwo pszeniczne, z domieszką drożdży. Do dziś dzień pamiętam piwne promocje browaru w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie każdy piwosz do tejże wybornej pszenicy dostać mógł firmową szklanicę (zwężaną u dołu, szeroką przy koronie). Cornelius Pszeniczne to piwo tradycyjne, pszeniczne, górnej fermentacji na bazie słodu pszenicznego. Był to poniekąd także zwiastun coraz to wymyślniejszych brand'ów. Marka Cornelius doczekała się bowiem aż czterech pszeniczniaków - Pszenica z miodem, Pszenica grejpfrutowa, Pszenica ciemna oraz wyżej wymieniona jasna Pszenica. Obecnie w Piotrkowie warzony jest także Koźlak (również z domieszką słodu pszenicznego). Dlaczego pszeniczniaki? Do XVI wieku bowiem słód pszeniczny w Piotrkowie Trybunalskim był uznawany za jeden z najważniejszych składników (zaraz po wodzie) używanym do warzenia piwa. Źródło książkowe podaje także, że receptura piwa Cornelius Weizen Bier została opracowana przez bawarskiego piwowara, a odtworzona na podstawie zapisków historycznych oraz dawnych receptur niegdyś warzonego na terenie Piotrkowa piwa pszenicznego. Początek piw marki Cornelius miał miejsce dokładnie 18 czerwca 2007 roku, kiedy to uwarzono pierwszą warkę pszeniczniaka. Co ciekawe, tradycyjna pszenica browaru z Piotrkowa uzyskała także certyfikat "Slow Food" - Prestiżowy tytuł, coś na przeciwieństwo "fast food". W telegraficznym skrócie znaczy to tyle, że piwo to jest stuprocentowo naturalne, zaliczane jest także do produktów tradycyjnych. Tyle drogą ciekawostek. Przechodząc jednak do samego piwa grejpfrutowego, można powiedzieć, że bazuje ono nieco na tradycyjnej pszenicy. Podobnie jak tradycyjny pszeniczniak, Cornelius Grejpfrutowy jest piwem górnej fermentacji. I oczywiście ciekawość powiodła mnie od razu na tył butelki, by na kontretykiecie przeczytać przede wszystkim skład. Z informacji na odwrocie dowiedziałem się, że trunek ten jest połączeniem chmielu, słodów pszenicznych i jęczmiennych, specjalnego gatunku drożdży bogatych w kultury witamin grupy B, soku grejpfrutowego. Niefiltrowane, czyli termin ostatnio bardzo nadużywany (choć pragnę zauważyć, że Cornelius Pszeniczny terminem tym posługuje się od dłuższego już czasu, stąd nie mam im nic do zarzucenia). Odszpuntowałem butelkę, gdyż temperament nie pozwolił mi dłużej czekać. Znad butelki wzbił się przyjemny, cytrusowy aromat, aż miło. Podczas nalewania piwa do szklanicy, byłem świadkiem, jak biało-różowa pianka mocno się pieni. Mało tego, piana ta sterczała ponad obwódkę szkła, nie cieknąc po brzegach, co było miłym zaskoczeniem. Najbardziej spodobał mi się kolor piwa - Tutaj bowiem śmiało jestem w stanie powiedzieć, że jest to autentycznie toffi (Swoją drogą przeszło mi przez myśl, jak smakowałby pszeniczniak o smaku toffi). Podczas degustacji na język przede wszystkim wbija się nuta grejpfrutów i jest to kwestia bezsporna. Zdecydowanie zagłusza wszelakie inne posmaki, a nawet jestem przekonany, że piwo to smakuje mi bardziej jak grejpfrutowe soki Hortexu czy innych solidnych producentów. Piwo to pomimo grejpfrutów sprawia wrażenie słodkiego, a przez mocno cytrusowy smak wybija się czasem lekko bananowa nutka. Sądzę, iż z całą pewnością piwo to posmakowałoby paniom, a także panom, naprawdę smaczne i godne uwagi, choć nie każdy lubi piwa smakowe... Ja osobiście nie mam nic przeciwko! Podobno grejpfruty zbijają tłuszcz i cholesterol, dlaczego więc nie łączyć przyjemnego z pożytecznym?

Zapach: Mocno cytrusowy, tego się można było spodziewać od początku. Mimo to aromat jest rześki, świeży, przyjemny.
Kolor: Coś na bazie Toffi, miałem wrażenie, jak gdybym miał w szklanicy rozpuszczoną krówkę ciągutkę. Bardzo przyzwoity. Natomiast profil piwa jest nieprzejrzysty, nieklarowny, trunek mocno zmętniały. Na dnie osad drożdżowy.
Piana: Całkiem, całkiem. Sztywna, trzyma się dość długo, pozostawiając na brzegach szklanki białe szlaczki. Kolorystycznie wpada w biel, choć gdzieniegdzie białych puch ma różowe przebarwienia.
Smak: Przyjemny, ewidentnie wyczuć można tu grejpfruty z cytrusowym finiszem. Piwo to jest bardzo delikatne i aromatyczne. Przeważa smak soku nad smakiem piwa, stąd nie opuszcza wrażenie, jak gdybym pił drinka, lub najzwyklejszy sok.
Opakowanie: Etykieta czytelna, w tonacji pozostałych Corneliusów. Kontretykieta trochę nieczytelna, choć trudności z przeczytaniem kluczowych informacji nie ma.
Parametry: 3.0% Alkoholu, 13.0% Ekstraktu

poniedziałek, 19 marca 2012

Piwo Świąteczne Ciemne, Browar Kormoran czyli Piernik w piwie

Pomimo tego, iż Święta Bożego Narodzenia były grubo trzy miesiące temu, dziś dzień chcę wam zaprezentować piwo specjalne. Z kontretykiety wyczytać można, iż piwa świąteczne zaliczają się do grupy piw sezonowych, przeznaczonych na okres zimowy. Nie przeszkadza mi to jednak w dzisiejszej recenzji na kalendarzowe pożegnanie zimy (W końcu lada dzień będziemy mieć kalendarzową wiosnę). Widzieliście Wiśnię w piwie, widzieliście Jabłko, a nawet Śliwkę Węgierkę. Piwo świąteczne to kolejna odsłona piwa smakowego, tym razem w bożonarodzeniowej tonacji. Apropo parametrów, intrygującym jest także skład piwa: (...) goździki, cynamon, skórka pomarańczy, imbir, ziele angielskie, kardamon. To prawdziwa bomba, jeżeli chodzi o dodane do piwa przyprawy. Pozycja obowiązkowa przede wszystkim dla smakoszy piw aromatyzowanych. Z tych wszystkich piw smakowych browaru Kormoran, to smakuje mi zdecydowanie najbardziej. Być może dlatego, że w tle borykał się gdzieś smak pomarańczy, które zdecydowanie lubię. Cieszy mnie, iż piwowarzy polskiego browaru znaleźli rozwiązanie połączenia tych dwóch smaków. Piwo także miło pachnie. Wyczuwałem podczas degustacji korzenne aromaty, z domieszką imbiru oraz szarlotki. Pianka ma kolor biszkoptu, a nawet błonnika pomarańczy. Wpada w odcienie beżu. Jest dużo lepsza, jak w przypadku Warmiaka, choć także trochę nietrwała. Zostawia jedynie cieniutkie obramowanie wokół pokala. Nie jest to jednak zbytnio ujmujące, bo poza kiepskim wysyceniem, reszta wysoko stawia poprzeczkę. Moim skromnym zdaniem jest to kawał dobrze odbębnionej roboty - Piwowarzy mają powód do dumy z dwóch powodów - Przede wszystkim, uwarzyli coś innego, a w dodatku coś nie tylko "znośnego", ale i rewelacyjnego. Jeżeli więc chcecie znów poczuć Święta na podniebieniu, piwo Kormoran Świąteczne jest doskonały, by zanurzyć się w pamięci pozostałej po zeszłej wigilii. Tu mała dygresja - Być może browar nie żartował z tym Śledziem w piwie, być może Świąteczne sprzedawało się tak bardzo, że Technolodzy postanowili iść za ciosem? Swoją drogą ciekaw jestem, czy Śledź w piwie wyparłby Sushi? W końcu skoro jest piwo o smaku Chilli, trunek z domieszką wasabi jest tylko kwestią czasu.

Zapach: Poezja. Wyczuwalne są mocne nuty karmelowe które górują, choć tu przedziera się także charakterystyczny dla Czarnej Fortuny aromat. Wszystko uzupełnia niewielka doza pomarańczy wzbogacona o zapach domowej szarlotki. Po pewnym czasie uaktywniły się także cytrusy oraz płytki zapach kawy (choć jeżeli mam być szczery, dla mnie mogłoby tej kawy nie być wcale).
Kolor: Całkiem przyzwoity. Wiśnia oraz kora drzewna, wpada w czerń, choć pod światło ma intensywno czerwone przebłyski, wpadające w kolor czerwonej róży. Piwo to jest klarowne, choć sprawia wrażenie gęstszego. Przy dnie boryka się niewinnie pomarańcza, choć jest ona kompletnie tłumiona przez ciemniejsze odcienie.
Piana: Choć puszysta i sztywna, jest nietrwała. Plusem jest fakt, że pozostawia cieniutkie sznurowanie na ściankach pokala. Pianka nie urzeka, choć na usprawiedliwienie dodam, że ostatnio w ciemnych piwach bywało z nią różnie.
Smak: Po prostu szkoda opisywać słowami - powiedziałbym wręcz, że to piwo trzeba spróbować. Pierwsze skrzypce gra tutaj lekko korzenny smak, a drugą główną rolę odgrywają pierniki. To jednak nie wszystko, bo podczas dalszej degustacji wychwyciłem także nuty pomarańczy oraz cynamonu. Reszta to już szaleństwo kawy oraz karmelu. Ostatecznie na języku pozostawał mi lekko słodowy posmak, który idealnie zwieńcza wszystko.
Opakowanie: Etykietka bardzo schludna, estetyczna, na przodzie widnieje dom w leśnym zaciszu - Bardzo elegancka. Kontretykieta zawiera wszystkie kluczowe informacje, skład, parametry, krótki opis, adres browaru - To się chwali. Butelka zaszpuntowana jest firmowym kapselkiem.
Parametry: 6.1% Alkoholu, 16.5% Ekstraktu